Zbawienie strzelbą czyli niewykorzystany potencjał Far Cry 5
hejto.plTeraz pamiętacie? No ja pamiętam. Szkoda, że raczej w tym negatywnym kontekście. I nie dlatego, że jestem pobożnym internautą.
Tytuł wpisu może w pewnym sensie wprowadzać was w błąd, bo nie uważam, żeby Far Cry 5 sam w sobie miał jakiś ogromny potencjał, ot kolejna gra Ubisoftu napędzana pomysłami zajebanymi z innych gier Ubisoftu, nic nowego czy oryginalnego, jak sam Ubisoft w tamtych latach zresztą.
Czy mówiłem już wam na czym polega definicja szaleństwa?
I ktoś może powiedzieć:
AAAA WŚCIEKŁEŚ SIĘA ja odpowiem:
WIR ŚMIERDZIELU, JESTEŚ JENO ŻULEM SZCZURÓW, NIC NIE MOŻESZ
Nie no dobra, nie odpowiem tak ale chodzi o to, że powinniście potraktować ten wpis jako zwykłe czepialstwo i mój pewien prywatny rant na tą grę, bo jeśli ktoś uważa piątkę za swoją ulubioną odsłonę serii to fajowo, ważne żeby się dobrze bawić. Po prostu boli mnie osobiście czym piątka mogła być a jednak nie jest i w zasadzie o tym jest ten cały tekst. No to zapraszam, czy coś.
Fiat iustitia pereat mundus.
W mojej opinii potencjał i to spory miała fabuła, jej antagonista oraz generalnie to, wokół czego ta gra się kręci.
Wspominana na początku petycja mogła sugerować, że Far Cry 5 będzie odsłoną co najmniej kontrowersyjną, wszak skupiać się miała na walce z kultem religijnym, którego przywódca przywoływał mocne skojarzenia z osobą Davida Koresha, lidera sekty Gałąź Dawidowa.
W 1993 roku Koresh wraz ze swoimi 82 wyznawcami zginął podczas oblężenia kompleksu sekty na ranczu w Waco, w Teksasie. Temat po dziś dzień pozostaje mocno kontrowersyjny, bo nie do końca wiadomo czy zarzuty wobec tej grupy faktycznie były uzasadnione, sama akcja zorganizowana przez FBI oraz ATF przeprowadzona była fatalnie (istnieje wiele przesłanek, że to ATF jeszcze podczas negocjacji jako pierwsze rozpoczęło ostrzał) i nie jest zupełnie jasne kto odpowiedzialny jest za pożar, który pochłonął większość ofiar, czy podłożyli go sami dawidianie czy wznieciły go (przypadkowo lub nie) służby. Faktem pozostaje, że podczas oblężenia zginęło 4 agentów ATF, 16 zostało rannych a wśród 82 martwych dawidian, czy to od kul czy w wyniku ognia znajdowało się 28 dzieci. Kilka dni po oblężeniu pogorzelisko zrównano z ziemią buldożerami co zatarło wszelkie potencjalne dowody i nadzieje na wyjaśnienie sprawy.
Pierwsze zapowiedzi sugerowały bardziej niepokojący ton opowieści niż w poprzednich odsłonach i w tym miejscu chciałbym pochwalić Ubisoft, bo wcześniejsze gry z serii też potrafiły być dosłowne oraz brutalne (vide wygrzebywanie się z rowu pełnego zwłok w Far Cry 3 czy zatrzymanie autobusu z głównym bohaterem w Far Cry 4) więc to nie jest tak, że Ubisoft nie potrafił być dosadny, bo potrafił.
Wyglądało na to, że tak będzie i tym razem, wszak na pierwszych zapowiedziach gry ujrzeliśmy zestawienie mocno sielskich i malowniczych widoków stanu Montana z armią religijnych fanatyków bezrefleksyjnie topiących ludzi w rzekach czy mordujących na wszelakie inne sposoby "grzeszników", którzy nie chcieli "przyjąć ich daru".
Tyle, że później coś się popsuło i nie było tego mrocznego tonu kurwa słychać. A przynajmniej nie aż tak, jak mogłoby się wydawać, że będzie go słychać.
Pierwszym "ale" było samo miejsce gry. Wiejska Montana to piękne i niesamowicie klimatyczne miejsce ale jakim kurwa cudem sekta złożona ze zwykłych ludzi omamionych (a także odurzonych) przez charyzmatycznego religijnego lidera rzucającego górnolotne mądrości o zbawieniu i życiu wiecznym była w stanie przejąć kompletną kontrolę nad całym hrabstwem?
No i ja rozumiem, że Amerykanie lubią broń i w ogóle america fuck yeah, ale w jaki sposób sekta weszła w posiadanie tysięcy sztuk broni i amunicji, aut z wieżyczkami na których zamontowane są karabiny maszynowe M2, samolotów czy pierdolonych śmigłowców szturmowych? A skąd mieli na to pieniążki, co?
Nie, to nie El Alamein w 1942, to Montana w 2018.
I dlaczego jedyną rzeczą jaką WSZECHMOCNY RZĄD STANÓW ZJEDNOCZONYCH
tekst dolny.
Osiem lat młodszy AnimalMotherPL dostrzegał tu dosyć poważne zgrzyty ale uznał, że tematyka walki z kultem religijnym to tak bardzo interesujący temat, że może warto dać grze szansę, mimo mocno naciąganego settingu. No i cóż, osiem lat młodszy AnimalMotherPL się rozczarował. Niejednokrotnie zresztą, bo AnimalMotherPL ogółem powinien popracować nad zaprzestaniem ignorowania pewnych zgrzytów w nadziei, że konsekwencje tych zgrzytów nie okażą się aż tak druzgocące jak później się okazują. A może AnimalMotherPL zwyczajnie powinien po prostu popracować nad sobą, bo wszystkie zgrzyty i ich konsekwencje są tak naprawdę wyłącznie jego winą. Eh.
Kulty religijne to potencjalnie bardzo urodzajny ale jednocześnie dosyć mocno grząski grunt pod historię w grze komputerowej, bo bez odpowiedniego wyczucia można się komuś narazić albo zbyt mocno rozrzedzić temat i odebrać mu głębię.
Tak właśnie się stało w tym wypadku, bo o ile problem z gniewem tej bardziej pobożnej części Internetu rozwiązano pozbyciem się bezpośrednich odniesień do chrześcijaństwa czy w zasadzie jakiekolwiek innej religii (choć chrześcijańskie korzenie kultu są wyczuwalne) tak cały ten temat bardzo mocno zblakł i wypłowiał wobec dziwacznego braku wyczucia zbalansowania klimatu i powagi fabuły.
Zwyczajnie odnoszę wrażenie, że Ubisoft nie zna pojęcia słów "umiar" lub "równowaga" (według translatora po francusku to "modération" oraz "équilibre", to tak gdyby ktoś z Ubisoftu postanowił to przeczytać), bo jak niegdyś firma namiętnie wrzucała wieże obserwacyjne odblokowujące widoczność oraz kolejne znaczniki na mapach do niemal każdej swojej gry w otwartym świecie, tak tutaj z podobną subtelnością i natrętnością wrzucono dziwny, często dosyć kloaczny humor.
I wiecie, ja nie mam nic przeciwko kloacznemu humorowi, sam jestem kurwa kloaczny ale z jednej strony mamy sektę wieszającą ludzi na znakach drogowych i prowadzącą dosłownie świętą wojnę przeciwko zwykłym mieszkańcom zwykłej miejscowości w Stanach Zjednoczonych a z drugiej strony mamy księdza rzucającego kościelne one-linery z biblią w jednej ręce i AR-15 w drugiej, udomowionego niedźwiedzia grizzly, który może pomagać nam w zabijaniu wrogów czy mocno niesławne już zadanie w którym musimy zdobyć jądra byka na festiwal, do tego, hyhy, najpierw musimy zdobyć je gdy, hyhy, byk, uwaga uwaga, RUCHA KROWĘ.
A następnego byka trzeba przejechać traktorem z kosiarką. Trzeciego z kolei podpalić.
Ukazanie tej przaśnej amerykańskości nie było samo w sobie złym pomysłem, poprzednie odsłony też potrafiły traktować się niezbyt poważnie ale odnoszę wrażenie, że tutaj zrobiono to mocno na rympał, bo gdy w poprzednich odsłonach aż takiego dysonansu nie czułem, tak w piątce miałem wrażenie jak gdyby Ubisoft postanowił zainspirować się South Park. Niestety, w ten absolutnie najgorszy sposób, bo gdy South Park w absolutnie genialny sposób łączy brutalną, często niesmaczną ale przy tym kurewsko celną satyrę z szokującymi i ciężkimi tematami otwarcie będąc przy tym serialem komediowym, tak Far Cry 5 sprawia wrażenie, jakby ten ciężki temat postanowił totalnie na pałę złagodzić głupkowatym humorem żeby nikt się za bardzo nie przyczepił. Po prostu klimat gry wydaje mi się okrutnie niespójny.
Najdziwniejsze, że ja nawet nie wiem czy Ubisoft tym humorkiem postanowił "stępić" dosyć delikatną tematykę tej odsłony czy po prostu tak miało to wyglądać, bo, no nie wiem, ktoś uznał, że to super pomysł. Wydaje mi się, że prawidłową odpowiedzią jest opcja numer dwa, bo echa tego dziwnego humoru słychać także w Far Cry 6, tyle, że tam ten kontrast stonowano a do tego dosyć egzotyczny temat wojny partyzanckiej w kraju ameryki łacińskiej (Yara to wcale nie Kuba, nic a nic) daje więcej elastyczności w tej kwestii. Udomowiony przez partyzantów aligator brzmi nieco lepiej i wiarygodniej niż udomowiona przez szeryfa-samotnego bohatera puma czy kultyści niosący zbawienie helikopterami Little Bird.
Akurat to nie są kultyści, to operatorzy MARSOC.
No przynajmniej tak mi się wydaje. No i historia o aligatorze-pupilku rzekomo jest prawdziwa.
Wspomnieć jeszcze chciałbym o zakończeniu gry, więc jeżeli ktoś w Far Cry 5 nie grał a bardzo chciałby zakończenie zobaczyć samodzielnie to proszę pominąć kolejny akapit, bo pojawią się tu spoilery.
** SPOILERY **
Zakończenie piątki zafrapowało mnie dosyć mocno, bo ta kanoniczne kończy się... wojną nuklearną. I z jednej strony bardzo podoba mi się jego przewrotny ton, bo gra otwarcie przyznaje, że to właśnie Ty graczu się myliłeś a ten psychopata pierdolący kocopoły o zbawieniu i jakiejś bezsensownej zagładzie ludzkości, którego próbujesz dopaść przez całą grę miał rację i to od samego początku. Z drugiej jednak, gry z serii (nie licząc pierwszej odsłony) starały się swój realizm trzymać dosyć blisko ziemi, więc dlaczego zdecydowano się na aż tak abstrakcyjne zakończenie? Tylko po to, żeby móc wydać później mocno średniego Far Cry: New Dawn, który kontynuuje postnuklearną historię? Dlaczego więc Far Cry 6 rozgrywa się w obecnych czasach jakby nigdy nic się nie stało? Jest prequelem? Nie wiem, ale wydaje mi się, że ktoś popłynął zbyt mocno.
Pochwalić piątkę należy jednak, że tak jak swoje poprzednie odsłony (i następna) posiada ukryte zakończenie, dzięki któremu grę możemy ukończyć właściwie już na starcie. Zawsze uważałem to za kapitalny detal i miło, że Ubisoft nadal się tego pomysłu konsekwentnie trzyma.
** KONIEC SPOILERÓW **
I widzicie, to nie jest tak, że uważam Far Cry 5 za jakąś bardzo złą grę, przeciwnie, soundtrack jest świetny (w radio grają nam choćby Creedence Clearwater Revival, Bass Drum Of Death, Greta Van Fleet czy Marvin Gaye), grafika ładna, misje fabularne potrafią być ciekawe oraz klimatyczne (ponownie pojawiają się narkotyczne wątki) a i sama rozgrywka jest całkiem przyjemna. No prócz totalnego przegięcia w kwestii ilości patrolujących teren wrogów, bo tych jest po prostu ogrom, czasami próba przebijania się przez hrabstwo Hope przypomina bardziej próbę przebicia się przez Bałkany w latach dziewięćdziesiątych.
Niesławna aleja snajperów w Sarajewie. Według danych z 1995 roku serbscy snajperzy zranili 1030 i zabili 225 ludzi. Wśród ofiar znajdowało się 60 dzieci.
Myślę, że gdyby klimat gry był bardziej spójny to być może całość byłaby bardziej strawna i zdecydowanie mniej... Przeciętna i Ubisoftowa. Znane są przypadki, gdy mętne i po prostu średnie gry totalnie ratował kapitalny klimat (dla mnie to Mafia III, której nudną i niedopracowaną rozgrywkę podciągnął fenomenalny klimat oraz rewelacyjny gunplay) i kto wie, może byłoby tak i tym razem. Ale nie było.
Kolejną odsłonę, czyli Far Cry 6 pod tym względem uważam za krok w dobrą stronę, (powiem więcej, Far Cry 6 to moja ulubiona odsłona serii, mimo, że zdecydowanie nie jest idealna) ale co Ubisoft postanowi z tym zrobić w przyszłości? Jak to rozwiną? Czas pokaże.
#heheszki #gruparatowaniapoziomu #gry #ciekawostki