**Akapity kursywą to moje opinie - żeby odróżnić od prezentowanych faktów**
Prabowo Subianto, obecnie pełniący funkcję Ministra Obrony Indonezji, ale od października obejmujący najwyższy urząd w Indonezji (w następstwie wygranych wyborów 14 lutego) wybrał się w swoją pierwszą wyprawę zagraniczną od czasu wyborów. Celem wyprawy były dwa najważniejsze państwa Azji Wschodniej: pierwszy z nich to Chiny, drugi zaś to Japonia.
Skąd pojawił się pomysł tej wyprawy zagranicznej i jaki był jej cel? Wydaje się, że pierwszym inicjatorem był Xi Jinping – przynajmniej tak poinformowały obie strony, że Prabowo przybył do Chin na zaproszenie prezydenta tego państwa. Być może dopiero potem pojawił się pomysł „zbilansowania” tego celu wyprawą również do Japonii, by dać obraz niestawiania przez Indonezję twardo po jednej stronie sporu USA i jego sojuszników vs Chiny. Zarazem to dwie największe gospodarki Azji Wschodniej i jest to wyjazd z misją pokazania przez przyszłego prezydenta Indonezji, że obie relacje będą dla niego najważniejsze.
Przechodząc do poszczególnych fragmentów wyprawy: pierwszy na liście był Pekin, gdzie Prabowo przybył w niedzielę oraz spotkał się z prezydentem Xi Jinpingiem. W ramach wizyty nastąpiły również spotkania z premierem Li Qiangiem oraz ministrem obrony, Dongiem Junem. Indonezyjska strona wskazywała, że celami tych spotkań jest umocnienie bilateralnych stosunków między oboma krajami oraz, jak przystało na spotkanie obecnych ministrów obrony, zwiększenie kooperacji w sektorze obronności. Wskazała także na fakt tego, że Chiny są jedną z kluczowych państw dla zachowania pokoju i stabilności w regionie. Strona chińska z kolei wskazywała życzenie, że przyszły prezydent Prabowo, zgodnie ze swoimi wyborczymi obietnicami utrzymywania kursu politycznego jeszcze obecnego prezydenta Joko Widodo, utrzyma dotychczasową politykę neutralności w rywalizacji amerykańsko-chińskiej.
Chiny są dla Indonezji największym partnerem gospodarczym pod względem wymiany gospodarczej, oraz drugim największym (po Singapurze) pod względem inwestycji zagranicznych. Wśród tych drugich można wskazać przede wszystkim świeżo otwartą linię kolei wysokich prędkości między dwiema z trzech największych aglomeracji Indonezji, tj. Dżakartą oraz Bandungiem, zbudowaną częściowo dzięki chińskim pieniądzom oraz przy użyciu chińskiej technologii. Chińskie pieniądze będą w dalszym ciągu Indonezji bardzo potrzebne, jeśli dojść do skutku ma projekt budowy nowej indonezyjskiej stolicy w Nusantarze czy w przypadku rozwoju przemysłu związanego z wydobyciem i przetwarzaniem nikielu.
Jednocześnie jednak między Indonezją i Chinami jest jeden poważny punkt zapalny – Chiny roszczą sobie prawo (za sprawą swojej linii 10 kresek) do części dna oceanicznego w pobliżu archipelagu Wysp Natuna, z którego zgodnie z prawem międzynarodowym może korzystać Indonezja. Co jakiś czas pojawiają się tam chińskie statki rybackie (które mogą należeć do tzw. chińskiej morskiej milicji – jest to często wykorzystywane przez Chiny szara przestrzeń), co wzbudza podejrzenia strony indonezyjskiej i zmusza do zadawania pytań o bezpieczeństwo tego regionu, podobnie jak ma to miejsce w wypadku innych państw okalających Morze Południowochińskie. W związku z tym w ostatnich latach doszło do intensyfikacji kontaktów wojskowych, np. coraz liczniejszych corocznych wspólnych ćwiczeń wojskowych Garuda Shield czy wspólnych projektów ośrodków treningowych, takich jak ten na wyspie Batam, przy cieśninie Malakka. Temat Morza Południowochińskiego jednak w żaden sposób nie zaistniał na agendzie spotkań – przynajmniej według oficjalnych oświadczeń.
Drugim państwem, do jakiego udał się Prabowo była Japonia. Od wtorku, w ciągu dwóch dni, spotkał się z premierem Fumio Kichidą oraz ministrem obrony, Minoru Kiharą. Podobnie jak w wypadku spotkań ze stroną chińską, wizyta ma przynieść pogłębienie obustronnej współpracy w obszarze m.in. obronności, przemysłu czy handlu. Japonia jest drugim, naturalnie po Chinach, największym partnerem handlowym Indonezji oraz coraz ważniejszym źródłem inwestycji zagranicznych. Oba kraje mają także podpisaną umowę na transfer wyposażenia oraz technologii wojskowej – być może celem jest wprowadzenie w życie konkretów z tej umowy. Co istotne, wizyta ta przypada na tydzień przed trójstronnym spotkaniem USA-Japonia-Korea Południowa, gdzie z pewnością tematyka incydentów powodowanych przez chińską stronę w obszarze Azji Południowo-wschodniej będzie poruszona.
Podsumowując – nawiązywanie formalnych relacji twarzą w twarz jeszcze przed objęciem urzędu jest raczej nieczęste w przypadku Chin – dominują rozmowy telefoniczne czy wizyty ambasadorów. W tym przypadku, jeśli prawdą jest to, że była to inicjatywa Xi Jinpinga (w co należy wierzyć, jako że obie strony to potwierdzają), to wyraźnie była to próba szukania przyszłego sojusznika w regionie Morza Południowochińskiego, na którym to akwenie w ostatnim czasie niemalże nieustannie dochodzi do incydentów ze stroną chińską w roli głównej. Wykorzystać do organizacji tego typu oficjalnej wyprawy można było obecnie piastowane stanowisko Prabowo, tj. ministerstwo obrony, by pokazać, że w regionie Morza dochodzi do umocnienia frakcji chińskiej. Jednakże jak się wydaje, indonezyjska administracja wyczuła te intencje i zorganizowała (ogłoszone zostało to w poniedziałek, czyli już podczas wizyty w Chinach) drugi element wyprawy, tj. Japonię, by zademonstrować brak opowiedzenia się po jednej ze stron. W związku z tym nie da się ukryć, że jeśli powyższe założenia są prawdą, to Xi Jinping może czuć się rozczarowany efektem swojego pomysłu i próby umocnienia swojego państwa w regionie Morza Południowochińskiego nie osiągnęły zamierzonego rezultatu.
#wiadomoscipolska #azja #chiny #japonia #indonezja
#azjatyckaowca <- moje dłuższe wpisy o Azji
Są tutaj 3 tematy ciekawe, do których kiedyś wrócę w szerszych wpisach: inwestycja w kolej wysokich prędkości, pomysł Jokowi o przeniesieniu stolicy do Nusantary oraz sama sylwetka prezydenta-elekta i jak doszedł do władzy
Tam jest jakiś plan stworzenia trwałego tworu milutarno-gospodarczo-politycznego przeciwko Chinom? Jakiś Stanów Zjednoczonych Azji Zachodniej?
@sireplama trwałego na pewno nie, ale państw, którym Chiny zachodzą za skórę robi się coraz więcej - pytanie czy w jakiś sposób będą się organizować jest otwarte. Póki co wyłącznie umowy dwustronne (pomijam rzeczy typu QUAD, które powstają z inicjatywy USA i IMO nie przeobrażą się w nic poważnego)
@bojowonastawionaowca a Indonezja przypadkiem nie zbroi się na potęgę aktualnie? Bo chyba wszyscy w tamtym regionie widzą zapędy chińskie i zbierają siły na wojnę.
Chiny jak to chiny jakoś nie specjalnie lubią otwarte konflikty ale w dzisiejszych czasach to nie wiadomo.
@CzosnkowySmok nie ma opcji na jakąś wojnę, nikt nie jest na nią gotowy - jedyne co to zaostrzanie się incydentów w szarej strefie, co Chiny robią od jakiegoś czasu. Wietnam i w szczególności Filipiny się z tym zmagają i próbują wypracowywać odpowiedzi, Indonezję to w niewielkim stopniu dotyka. Ale i tak wszyscy mają w pamięci, że Chiny to zbyt duża siła ekonomiczna dla regionu, żeby przerodziło się to w coś większego
@bojowonastawionaowca chyba mi się z filipinami pomyliło ogólnie.
Ale nie wylkuczał bym konfliktu zbrojnego. Myślę, że chiny trochę zweryfikowały swoje możliwości po tym jak moskwa nie podołała zająć ukrainy w 3 dni.
Japonia sie przygotowuje do wojny. Filipiny sie przygotowują do wojny. Korea to cały czas jest gotowa. Usa silą się prężąc muskuły i przekonując kogo się da do współpracy w regionie.
@CzosnkowySmok jedyny potencjalny sposób na wszczęcie wojny to atak Chin na Tajwan. Czyli państwo, które od 40 lat nie uczestniczy w pełnoskalowych działaniach zbrojnych miałoby przeprowadzić na masową skalę najtrudniejszy możliwy manewr wojskowy w postaci desantu przez 150-kilometrową cieśninę na bardzo gęsto zaludnione wybrzeże bronione przez zachodnią najnowocześniejszą technologię - a w dodatku Tajwan "od zawsze" ma opracowane plany defensywne na wypadek desantu, bo to jedyny możliwy sposób zajęcia Tajwanu. Aha, i atak musi zakończyć się zajęciem terytorium, niszczenie Tajwanu nie da Chinom absolutnie żadnych korzyści, za to spowoduje nienawiść absolutnie wszystkich w regionie. I to wszystko zanim nadejdzie możliwe wsparcie z Japonii/USA. Hm, co może pójść nie tak...
To naprawdę zupełnie inny przypadek niż Rosja vs Ukraina
@bojowonastawionaowca chciałbym tylko zwrócić uwagę, że wariant ataku Rosji na Ukrainę też był tak postrzegany.
Chiny nie raz pokazały, że chętnie wycofują się z globalnej gospodarki i mogą się zamknąć w każdej chwili. Osiągnęły już cześć swoich celów jakimi było nauczenie się technologii.
Nie chodzi mi o to, że wojna na pewno będzie ale o to, że nie mozna takiego wariantu wykluczyć.
Rosja wywróciła stolik, bo plany zachodu były takie, żeby wciągnąć Rosję we wpływy zachodu i w wojnę z Chinami. Ich rękami Chiny miały być szachowane. A tutaj rosja się podłożyła i plan padł. Nie znaczy to, że to sie nie zmieni. Choćby to jest powodem dlaczego zachód nie dąży do upadku Rosji a jedynie do osłabienia.
Chiny są tak samo nieobliczalne jak rosja.
@CzosnkowySmok Rosja "próbowała" się w wojnach w Dagestanie (1999), w Gruzji (2008), w końcu w samej Ukrainie od 2014 roku, nie mówiąc o Syrii i innych takich czy wysyłaniu swoich jednostek specjalnych po dziesiątkach krajów. I zaatakowały lądowo jedno z najbiedniejszych państw Europy, wcześniej je na wiele sposobów penetrując i mając poparcie ludności - a i to bez osiągnięcia swoich celów strategicznych, za to okupując to dużymi stratami na poziomie międzynarodowym.
Tymczasem Chiny mają w swojej historii miesięczną potyczkę graniczną z Indiami w 1962 roku, miesięczne "zwycięstwo" z Wietnamem w 1979 i to tyle. I chcieliby zaatakować jedno z bogatszych państw świata, które jest absolutnie kluczowe na skalę globalną pod względem łańcucha dostaw półprzewodników, na których jest oparty nasz obecny świat, które otwarcie jest chronione przez USA, nie mając absolutnie żadnego doświadczenia jak by to chcieli zrobić?
Wiele o Xi można powiedzieć, ale z pewnością nie to, że jest głupi. Cel zjednoczenia na stulecie Chin jest i tak poza jego zasięgiem władzy, więc w razie czego wina nie będzie na niego, tylko na następców. Nie ma mowy o jakimkolwiek wybuchu wojny pełnoskalowej w ciągu spokojnie mówiąc 10-15 lat. A i później chyba tylko w wypadku jakiegoś czarnego jak otchłań łabędzia na skalę globalną. Co innego incydenty, te się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, ale do tego już się wszyscy decydenci na miejscu przyzwyczaili.
@CzosnkowySmok "Chiny nie raz pokazały, że chętnie wycofują się z globalnej gospodarki i mogą się zamknąć w każdej chwili." - absolutnie nie, Mao był wielokrotnie o krok od upadku swojego państwa, tyle tylko że wiedział w którym momencie może odpuścić pedał gazu. Chiny obecne za bardzo już się do komfortu przyzwyczaiły i zdecydowane zubożenie społeczeństwa przyniesie gigantyczne problemy. Chiny, w przeciwieństwie do Rosji, mają olbrzymią tradycję buntów i strajków, nawet w okresie takiej kontroli społecznej jak obecnie. I chociażby 1,5 roku temu Xi pokazał, że się tej siły boi i się cofnie przed takim strachem. Dopóki Chiny się bogacą, dopóty będą stabilne.
@bojowonastawionaowca cieszę się, że zwróciłeś uwagę na problemy wewnętrzne. To jest właśnie coś co może służyć do stabilizacji sytuacji wewnętrznej. Pekin stoi na skraju załamania gospodarczego i jakoś będzie trzeba utrzymać władzę. Ostatnio były ciekawe dane o zmniejszeniu inwestycji zagranicznych w Chinach.
Zamieszek w Chinach jest sporo i cały czas władza daje radę ale jak ludzie będą biedniec to może juz nie powstrzymają wiekszych buntow. I tutaj możemy widzieć powód do wszczęcia konfliktu.
@CzosnkowySmok nieeeeee, nie ma mowy o załamaniu gospodarczym, to kwestia narracji. Non stop od 10 lat mówi się o tym, że w Chinach będzie kryzys, że będzie źle, etc. W przypadku Chin "źle" to wyniki poniżej wyznaczonego przez partię celu (obecnie "około 5% r/r wzrostu PKB"). Jak zapowiada się, że będzie gorzej, to się wyemituje tyle obligacji, że ten cel nie będzie znacznie przestrzelony i tyle, nie ma opcji załamania. Kontrola nad wewnętrznym środowiskiem gospodarczym jest zbyt silna, żeby doszło do jakiegoś upadku, krótkoterminowe korzyści są dużo ważniejsze niż długoterminowe problemy — i tak ten dołek na przyszłość się pogłębia i pogłębia, ale żeby dojść do niego, to dalej bardzo daleka droga. A to, że każdy chce być gwiazdą i "przepowiedzieć" upadek Chin to inna sprawa - nikt nie liczy pomylonych projekcji.
@bojowonastawionaowca cel wzrostu gdp na poziomie 5% jest jak najbardziej realny.
Chciałbym zwrócić uwagę, że ja nie twierdzę, że na pewno będzie wojna na morzu chińskim i nie mam też wielkiego przekonania, że w chinach będzie krach gospodarczy. Jednak oba te zdarzenia są możliwe i nie wkładał bym je miedzy bajki.
Jeśli chodzi o wskaźniki gospodarcze Chin to jednak pokazują, że dobrze to juz było.
Aktualnie kilka istotnych rzeczy dzieje się w globalnej gospodarce.
Zaufanie zachodu do Chin po pandemii, kiedy to chiny zwyczajnie sie zamknęły, mocno osłabło i firmy zaczęły dyzertyfikowac produkcję i dostawy na rzecz innych krajów. Tymczasem chiny nadal stawiają na export i średnio im wychodzi pobudzanie wewnętrznej konsjmpcji.
Wszyscy się teraz szykują na jakiś krach gospodarczy a przynajmniej na kryzys. Praktycznie wszystkie firmy szukają oszczędności i przygotowują się na chude czasy. Wszelkie inwestycje nastawione są na przenoszenie produkcji a nje na rozwój nowych.
Nikt nie wierzy we wskaźniki gospodarcze Chin, yuan jest szeroko omijany bo nikt nie wierzy w stabilność tej waluty. Jest duża różnica kiedy analizujemy wskaźniki zachodnich państw a kiedy analizujemy chińskie. Wiec jak chiny pokazują wzrost na poziomie 5 punktów to każdy myśli że to jest raczej bliższe zera.
Tutaj dodam tylko, że chiny to kraj totalitarny i patrzenie się na jego cele przez pryzmat krajów zachodnich jest błędne. Celem partii nie jest wzrost gospodarczy a utrzymanie władzy za wszelką cenę. Tą ceną może być pokój. Tą ceną, jak sam wskazałeś, są krotkotermonowe cele.
W jakim stanie jest tak naprawdę chińska gospodarka? Sam Pekin tego nie wie, bo dane z kantonów juz niejednokrotnie pokazały, że są fałszowane. Totalitaryzm ma wielką wadę jaką jest korupcja i malowanie trawy na zielono. To malowanie trawy jest na nieporównywalnie większym poziomie niż w najgorszej demokracji.
Nowy prezydent, ta sama korupcja, ta sama Indonezja, brud, smród i zjebanie umysłowe over 900, nikomu nie polecam tego kraju jako kierunku turystycznego. Powiedzieć że jest przereklamowany to jak nic nie powiedzieć.
Zaloguj się aby komentować