Kolejny #gownowpis , ale trochę jestem przerażony tym, jak dzisiaj wychowują się dzieci i dokąd zmierza świat. Patrzę pamięcią wstecz (mam 27 lat) i jestem zdziwiony, że kilkanaście, może dwadzieścia lat mogło zmienić na świecie wszystko.

Dzisiejszy model życia tych, którzy chcą jeszcze mieć dzieci, to klitka w deweloperskim na wynajem lub kredyt, stresująca praca w korpo i dzieciak 3/4 dnia w żłobku. Potem jak podrośnie, to dostanie smartfona, tableta i rodzice będą go mieli w dupie. Nie przekażą mu żadnych zainteresowań, pasji, nie będą z nim spędzać chwil, które będzie pamiętał całe życie. Choć to skrajny i subiektywny obraz dzisiejszego świata, takich przypadków jest sporo. Bo co mu pokażą? Jak się wali kreski na melanżach lub zabiorą go Starbucksa albo drogiej knajpy? Mimo, że rodzice zarabiali dobrze, mój pies to był kundel bury, z którym tarzałem się na ziemi, a nie rasowa krzyżówka kojota z chomikiem za 5 tysięcy, którego psika się perfumami.

Chciałbym kiedyś swoje dzieci wychowywać w podobnych wartościach, jakich rodzice wychowywali mnie. Pamiętam też moich dziadków. Choć jeden z nich miał dużo, drugi mniej, to łączyło ich to, że twardo trzymali się swoich zasad i mocno stąpali po ziemi.

Byli takimi ludźmi, których dziś w młodszym pokoleniu ciężko spotkać i to nie kwestia idealizowania. Mieli po prostu wielką charyzmę, nie sprzedawali się za czapkę gruszek i byli w stanie przyjąć na klatę bardzo wiele (jeden dziadek był żołnierzem AK, drugi przeżył wojnę jako dziecko, a potem ciężko pracował całe życie, pokonał raka w zaawansowanym stadium).

My jesteśmy pokoleniem wygodnych mięczaków, ale nie będę się boomerskimi tekstami rozpisywać. Jeździłem z rodzicami na wakacje, jeździliśmy rowerami, nad jezioro, na ognisko, dziadek zabierał mnie na ryby, spotykaliśmy się całą rodziną w święta, biegałem po podwórku za piłką i z kijem w ręku. Rodzice wręcz studzili mój ogromny zapał do sportu, bo dzieciak co weekend jest całą sobotę i niedzielę na zawodach sportowych i nie ma go w domu (!)

O wartościach katolickich nie chcę wspominać. PiS je doszczętnie Polakom obrzydził, a sytuacja ekonomiczna tylko potęguje wszelkie złości. Dodam tylko, że dużo lepiej czułem się w życiu jako praktykujący (oczywiście nie amisz i nie z taką regularnością jak stare baby) katolik, aniżeli jak dynamiczniak w środowisku wielkomiejskim.

Moja teoria spiskowa jest taka, że globaliści powoli wykończają tradycje, wartości i wszystkie narody, bo co raz bardziej ludzie stają się podobni do siebie. Zdigitalizowani, antyludzcy, nieempatyczni i nieszczęśliwi.

#przemyslenia #gownowpis #takaprawda #zycie #korposwiat #bekazpodludzi #chrzescijanstwo #zalesie
ac0aff23-254e-41f3-a00a-6cce8329bb5e
cherryq

Jest takie powiedzenie: "Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy".

Skylark

Zamiast teorii spiskowej o globalistach, pomysl, ze moze religia sie tak ostatecznie skompromitowala niemozliwoscia poradzenia sobie z wyzwaniami XX wieku, ze pociagnela za soba - idac na dno - reszte tradycyjnych wartosci.


Od rozwoju technologicznego (ktory bardzo oddalil nas od w pelni poddanczych istot) po dwie wojny swiatowe (ktorych bezsensowne okrucienstwo, takie samo na calym swiecie, mocno podkopalo teorie o religijnych podstawach moralnosci), koscioly nie przystosowaly sie wystarczajaco (moze nie mogly?). Raczej trudno juz wierzyc w literalne slowo Boze, katolicy cos tam probowali krecic z interpretacja, ale to przeciez grubymi nicmi szyte.


A co do tego, jak Ty sie czujesz - wiele osob czuje sie lepiej w armii niz w cywilu. Nie wszystkim odpowiada maksimum indywidualizmu, ale tacy mieli tu raj przez tysiac lat, moze teraz kolej na inne pomysly?

Zaloguj się aby komentować