E.T. nie był grany przez prawdziwego kosmitę. Do tego wniosku doszło raczej 99,9 proc. widzów. Mniej więcej taka sama ilość widzów podejrzewała, że w środku jest naszpikowany kabelkami, trybikami i innymi bajerami, które animują gumową kukłę. Nie do końca!
Nad tą sympatyczną, pomarszczoną postacią pracował cały sztab ludzi. Mimika twarzy to cud techniki i zasługa specjalistów od animatroniki. Głosu użyczyła mu 67-letnia Pat Welsh, która wypalała 40 fajek dziennie. Jednak samego E.T. odgrywały trzy osoby. Dwoje niskorosłych i niestety już nieżyjących aktorów: Tamara De Treaux i Pat Bilon oraz Matthew De Meritt, który urodził się bez nóg.
Dwa lata temu pojawił się na imprezie z okazji 40. rocznicy kultowego filmu Stevena Spielberga (miał premierę w 1982 r.). Wcześniej był praktycznie zupełnie nieznany (w napisach jest wymieniony jako "Special E.T. Movement"). Tylko nieliczni zgromadzeni wiedzieli, kim tak naprawdę jest.
Ekipa z Universal Studios odkryła, że w jednym z ośrodków rehabilitacji mogą być osoby, które będą pasować do koncepcji kosmity, który bardzo chciał wrócić do domu. To tam natrafili na Matthew, który miał wtedy 11 lat. Zaproszono go na próbę, na której miał chodzić na rękach, pobrano jego wymiary i potem dostał rolę.
– Nie wiem, co mieli w głowach, kiedy mnie wzięli. Nigdy nikomu nie pokazywałem, że potrafię chodzić na rękach i nie rozumiem, jak mogli sądzić, że mogę wygodnie zmieścić się w kostiumie, chodzić sobie i do tego być przekonującym kosmitą, ale jakoś tak wyszło – mówił w rozmowie "The Mirror".
Nie ma sensu wypisywać scen, w których występuje na ekranie, ale jest jedna bardzo charakterystyczna: kiedy E.T. nawalił się piwem i zataczał się w kuchni (link w komentarzu). To właśnie wtedy w kostiumie był Matthew (otwory do patrzenia były wycięte w klatce piersiowej kosmity, więc głowa 11-latka była pod głową E.T., z kolei w stopach kosmity były jego dłonie).
– Było wtedy gorąco. Spielberg podszedł do mnie i zapytał, czy wszystko ze mną w porządku. Potem chciał się upewnić, że nic mi się nie stanie i zapytał: "Czy jest taka szansa, żebyś po prostu wszedł prosto w tę szafkę i upadł na tyłek, a potem wstał, odwrócił się i w wielkim finale padł na twarz? – opowiadał.
Przypadły mu głównie momenty, kiedy E.T. się wywalał, ale Spielberg bynajmniej nie był arogancki ani nic z tych rzeczy, Matthew mówił, że był "spoko gościem" i często zapraszał go do swojego gabinetu na granie w gry wideo, bo miał tam kilka automatów. Czasem ta branża wymaga poświęceń, a akurat ta rola była niezwykle wymagająca ze względu na upały i niezbyt wygodny kostium.
Matthew De Meritt nie zagrał już nigdy później w żadnym filmie. Obecnie ma 54 lata, uczy angielskiego, gra w kosza na wózku, pisze muzykę. Jest prawdopodobnie najbardziej anonimową gwiazdą w historii Hollywood i dobrze mu z tym.
#kino #filmy #ciekawostki
Nad tą sympatyczną, pomarszczoną postacią pracował cały sztab ludzi. Mimika twarzy to cud techniki i zasługa specjalistów od animatroniki. Głosu użyczyła mu 67-letnia Pat Welsh, która wypalała 40 fajek dziennie. Jednak samego E.T. odgrywały trzy osoby. Dwoje niskorosłych i niestety już nieżyjących aktorów: Tamara De Treaux i Pat Bilon oraz Matthew De Meritt, który urodził się bez nóg.
Dwa lata temu pojawił się na imprezie z okazji 40. rocznicy kultowego filmu Stevena Spielberga (miał premierę w 1982 r.). Wcześniej był praktycznie zupełnie nieznany (w napisach jest wymieniony jako "Special E.T. Movement"). Tylko nieliczni zgromadzeni wiedzieli, kim tak naprawdę jest.
Ekipa z Universal Studios odkryła, że w jednym z ośrodków rehabilitacji mogą być osoby, które będą pasować do koncepcji kosmity, który bardzo chciał wrócić do domu. To tam natrafili na Matthew, który miał wtedy 11 lat. Zaproszono go na próbę, na której miał chodzić na rękach, pobrano jego wymiary i potem dostał rolę.
– Nie wiem, co mieli w głowach, kiedy mnie wzięli. Nigdy nikomu nie pokazywałem, że potrafię chodzić na rękach i nie rozumiem, jak mogli sądzić, że mogę wygodnie zmieścić się w kostiumie, chodzić sobie i do tego być przekonującym kosmitą, ale jakoś tak wyszło – mówił w rozmowie "The Mirror".
Nie ma sensu wypisywać scen, w których występuje na ekranie, ale jest jedna bardzo charakterystyczna: kiedy E.T. nawalił się piwem i zataczał się w kuchni (link w komentarzu). To właśnie wtedy w kostiumie był Matthew (otwory do patrzenia były wycięte w klatce piersiowej kosmity, więc głowa 11-latka była pod głową E.T., z kolei w stopach kosmity były jego dłonie).
– Było wtedy gorąco. Spielberg podszedł do mnie i zapytał, czy wszystko ze mną w porządku. Potem chciał się upewnić, że nic mi się nie stanie i zapytał: "Czy jest taka szansa, żebyś po prostu wszedł prosto w tę szafkę i upadł na tyłek, a potem wstał, odwrócił się i w wielkim finale padł na twarz? – opowiadał.
Przypadły mu głównie momenty, kiedy E.T. się wywalał, ale Spielberg bynajmniej nie był arogancki ani nic z tych rzeczy, Matthew mówił, że był "spoko gościem" i często zapraszał go do swojego gabinetu na granie w gry wideo, bo miał tam kilka automatów. Czasem ta branża wymaga poświęceń, a akurat ta rola była niezwykle wymagająca ze względu na upały i niezbyt wygodny kostium.
Matthew De Meritt nie zagrał już nigdy później w żadnym filmie. Obecnie ma 54 lata, uczy angielskiego, gra w kosza na wózku, pisze muzykę. Jest prawdopodobnie najbardziej anonimową gwiazdą w historii Hollywood i dobrze mu z tym.
#kino #filmy #ciekawostki
A ten pozostały 0,1% do jakich wniosków doszło? To dopiero ciekawe...
@karwojtek
A ten pozostały 0,1% do jakich wniosków doszło? To dopiero ciekawe...
Strzelam, że zjedli arkusz ankiety i popili długopisem
@karwojtek ma schizofrenie paranoidalna?
@golden-skull Jak to nie był grany przez prawdziwego kosmitę?
Dobra wrzuta…Łap Peruna!
@golden-skull sympatyczny? ET był creepy i ja się go bałem. Ta historia też jest w sumie creepy.
Zaloguj się aby komentować