Gwoli przypomnienia, zrobiłem wpis ile piorunów tyle dni bez alkoholu, intencją było pokazać, że można spędzać majówkę bez piwka, można odmówić teściowi albo dawno niewidzianemu kumplowi, bo alko w sumie nie jest konieczne do szczęścia. Owszem napisałem, że po sobie widzę, że alko pojawia się w sytuacjach, w których mógłby się nie pojawiać, że widzę go częściej w swoim życiu, stąd rzucam hasło nie piję przez x dni, ile dacie piorunów i zobaczymy co będzie.
Dostałem sporo komentarzy z życzeniami powodzenia, trzymania kciuków i jakieś heheszki ale dostałem też mnóstwo wywodów domorosłych psychologów i co chwilę byłem wzywany do tablicy, żeby odpowiedzieć np. dlaczego piję flaszkę dziennie? What? xD
Rok temu zacząłem stosować post przerywany, co za tym idzie nie jem kolacji, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Ciekawe, czy gdybym zrobił post „ile piorunów, tyle dni bez kolacji” też bym dostał info zwrotne, że na pewno mam problem, nie dam rady i nie ma dla mnie ratunku? A w ogóle, to jestem chory, a to podstępna choroba i dostanę zwrotnego strzała ze zdwojoną siłą – będę jadł potem podwójne kolacje xD
Konkludując, co do samego mojego postanowienia, ma się dobrze i zamierzam go dotrzymać, na ten moment wychodzi na to, że robię przerwę od alko jakoś do początku 2025. Cholernie jestem ciekawy jak odbije się to w pozytywnym znaczeniu na moim organiźmie. Co do wpisów, to może po prostu będę robił jakieś tygodniowe podsumowania? Wtedy ci „eksperci” z komentarzy będą mniej upierdliwi, nie wiem, przemyśle to
#ciagbezalkoholowy
Trochę sam się podkładasz, bo teksty "u mnie to tylko nawyk, a nie nałóg", to są typowe mądrości alkoholików :p
Trochę sam się tymi tekstami podłożyłeś...
@smierdakow @NiebieskiSzpadelNihilizmu jest taka bardzo fajna książka "Pułapki myślenia" o tym jak schematy myślowe i nasz mózg upraszcza rzeczywistość, żeby nie musieć się zbytnio napracować intelektualnie, bo do tego potrzeba wiecej energii niż odtwarzając utarty w głowie schemat. Jednocześnie powoduje to, że odbieramy świat w oparciu nie o fakty ale o nasze wyobrażenia o nich. Nie przypuszczałem, że temat alkoholu jest tak jednoznacznie utarty społecznie, że jakiekolwiek ruszenie tematu powoduje jednoznaczne przypięcie łatki. Współczuje ludziom realnie szukającym pomocy.
@jaczyliktoo tu pułapki myślenia nie mają nic do rzeczy, a to, że tak cię to oburza, że ktoś cię nazwie alkoholikiem, to też typowe zachowanie alkoholika xd
Pijesz regularnie to jesteś alkoholikiem, co tu się burzyć, nikt cię nie nazywa menelem
@smierdakow
Pijesz regularnie
no właśnie, dokładnie to miałem na myśli, skąd wiesz, że piję regularnie, nie mam pojęcia
@smierdakow jak ktoś pije regularnie raz w roku w sylwestra to jest alkoholikiem? XD trochę dziwna ta Twoja definicja alkoholika.
@Curumo nie próbowałem nic definiować, jak chwilę się zastanowisz, to na pewno dojdziesz do tego co miałem na myśli
@smierdakow co piątek i sobotę pije 3-5 piw. Więcej kiedy idę na imprezę. Jednocześnie w tygodniu nie jestem w stanie nawet spojrzeć na alkohol. Jeśli mam w środku tygodnia dzień wolny też nie tknę alkoholu wieczor przed. Jak w środku tygodnia jest jakieś wyjście do restauracji z ludźmi z pracy - max 0,3 l prawie wmusze w siebie. Mam wdrukowane w glowie, ze piatek/sobota=piwo. To już alkoholizm czy przyzwyczajenie?
@HolQ prawdopodobne tak, sam sobie musisz zajrzeć w psychikę, jak głowa się tego domaga, to prawdopodobnie już alkoholizm
Generalnie chodzi mi o to, że alkoholizm to wcale nie jest nic strasznego zawsze i dotyczy mnóstwa ludzi, alkoholizm jest zły, gdy nadchodzi sytuacja, że konsekwencje picia wskazują na to, że rzucić trzeba, a się nie udaje
@smierdakow no to jeszcze jedne pytanie. Jestem palaczem. Nie wyobrażam sobie kawy bez szluga. Nawet jeśli paliłem dosłownie 10' wcześniej, jeśli zaparze kawę niemal automatycznie sięgnę po papierosa. Głód nikotynowy nie wchodzi tutaj w grę, nikotyna zostaje w krwioobiegu przez ok 40' z tego co pamiętam. Kwestia uzależnienia czy przyzwyczajenia? Dałem ten przykład, ponieważ napisałeś, że każdy kto pije regularnie jest uzależniony of alkoholu. Może to i prawda - nie wiem
Ja tam trzymam kciuki aby się udało jak nadłużej, bez dręczących myśli.
Już po 2-3 miesiącach człowiek czuje się fantastycznie, żadnej zmuły, więcej energii i ochoty do zdrobienia czegokolwiek.
Oby się udało i przeobraziło się z czelendża w normalność
Z flaszką dziennie daleko nie zajdziesz. Odpuść chłopie to chlanie
@jaczyliktoo Jak piłem to każdy mnie jebał, że piję jak pojebion i im męża/brata/syna/siostrę/ojca rozpijam. Jak przestałem pić to przy stole wręcz mnie zmuszano do picia, a gdy odmawiałem to sugerowano alkoholizm. Z czasem masa kontaktów uschła niczym niepodlewane drzewo na środku betonowego placu - po prostu alkohol był jedynym czynnikiem, który łączył mnie z tymi ludźmi. Ani specjalnie nie lubiłem z nimi trzeźwymi rozmawiać, ani nie było wspólnych tematów do rozmowy, ani nawet gry na konsoli nie dawały frajdy.
Straciłem rachubę ile nie miałem alkoholu w ustach, zawsze jak chcę sprawdzić to wpisuję w google "Mecz Szwecja Polska 3:2". Przestałem pić w ciszy. Nikomu nic nie mówiłem, po prostu zacząłem odmawiać alkoholu. Piwa zero zrobiły robotę i były dobrym substytutem, ale z czasem wolę kupić sobie frugo, mleko owsiane czy jakąś puchę z tymbarka niż kozela 0%. I tak miesiąc, dwa, unikałem kontaktu z pijącymi, a potem poszło z górki.
A przestałem pić tak po prostu, gdy sobie uświadomiłem, że alkohol jest w dwóch środkach, które mam w domu, jeden odkażający, drugi do czyszczenia okien. A ja to kurwa piłem jak jakieś zwierzę pojebane.
Nawiązując do ostatniego zdania to ciekawy jestem kiedy rzucisz cukier xd
@jaczyliktoo A tak z ciekawości, oznaczałeś sobie bilirubinę? Bo ja to "tylko jedno piwko dziennie" i wyszło 1,59 mg/dL
Więc chociażby to jest powodem, żeby trochę spasować z piciem.
@jaczyliktoo Toksyczni ludzie są wszędzie. Trzeba mieć wyjebane.
@jaczyliktoo @HolQ
Myślę że spora cześć nieporozumień w wątkach takich jak ten i ogólnie w dyskusji o alkoholizmie i uzależnieniu wynika z tego że różnimy się w tym co te słowa dla nas oznaczają. Słowo alkoholik jest tak negatywnie nacechowane że nie chcemy go usłyszeć w kontekście nas samych i podejrzewam że większość osób pijących często i dużo oburzyłoby się gdybyśmy ich tak nazwali. Dlatego przynajmniej w niektórych terapiach unika się z początku słowa alkoholik, tylko używa określenia że ma się problem z alkoholem. Inne zagadnienie jest ze słowami uzależnienie i przyzwyczajenie, które co niektórzy mogą stosować jako synonimy w kontekście spożycia alkoholu, ale te drugie nie wywołuje w nas takich negatywnych odruchów jak te pierwsze. I tak w głowach wielu pojawia się ciąg myślowy: ktoś pije regularnie -> jest uzależniony -> jest alkoholikiem.
Inna sprawą w uzależnieniach alkoholowych jest fakt że wyróżniamy różne rodzaje uzależnień. Są uzależnienia substancjonalne (czyli alkohol, narkotyki, lekki, tytoń itp.) jak również uzależniania behawioralne gdzie nasze zachowania - można nawet powiedzieć przyzwyczajenia - wpływają negatywnie na nasze życie, a my mimo tego dalej się ich trzymamy. Spożywanie alkoholu może przejawiać negatywne skutki w czyimś życiu na długo zanim osoba ta uzależni się od substancji, ale zgodnie z definicją to już będzie alkoholik. W części literatury tematycznej stosuje się definicję że alkoholizm to choroba w której spożywanie alkoholu przez jednostkę powoduje jakiekolwiek szkody u tej jednostki lub społeczności w której żyje. Jest ona bardzo szeroka i nie mamy problemu z przypięciem alkoholizmu do kogoś kto pije dużo i często, mam przez to problemy w pracy albo cierpi na tym jego rodzina. Ale czy osoba pijąca rzadko, ale kiedy piją to w takich ilościach że kilkukrotnie przekracza zalecane przez WHO dzienne i tygodniowe limity ilości spożywanego alkoholu, też sobie przypadkiem nie szkodzi? Przez to jak szeroka jest ta definicja i jak negatywne wywołuje emocje ja jej nie lubię i staram się stosować wspomniane wcześniej “mieć problem z alkoholem”.
To teraz spróbujmy się rozprawić z kolejnym słowem, a mianowicie uzależnieniem. Zazwyczaj definiuje się je jako zachowanie lub postępowanie jakieś osoby które wywołuje szkody u niej lub w jej otoczeniu, a mimo to jest kontynuowane. Przy czym często podkreślane jest że zachowanie te musi być efektem świadomych decyzji i nie może być wynikiem choroby psychicznej. Inne definicje idą krok dalej i określają że o uzależnieniu mówimy kiedy zachowania prowadzą do znacznego upośledzenia funkcjonowania jednostki. I tutaj zaczyna się problem bo weźmy za przykład osobę która raz na kilka tygodniu wybierze się w piątek na imprezę na której będzie alkohol i przesadzi z jego spożyciem do tego stopnia że następnego dnia będzie miała kaca i przez pół dnia nie będzie się do niczego nadawać. Zgodnie z pierwszą wersją definicji osoba taka jest uzależniona bo sobie szkodzi i mimo to kontynuuje takie zachowania, ale z drugiej strony to że taka osoba przez pół dnia jest wycięta z funkcjonowania nie jest “znacznym upośledzeniem funkcjonowania” w dłuższej perspektywie. Osobiście nie wiem którą wersję tej definicji wolę, z jednej strony przypinanie wszystkim łatki uzależnionych jest bez sensu, a z drugiej w mediach sporo słyszymy o wysoko funkcjonujących alkoholikach którzy mimo dużego nadużywania alkoholu i związanych z tym szkód, całkiem nieźle funkcjonują w społeczeństwie.
Następna kwestia to znaczenia alkoholu w społeczeństwie, uważam że picie powinno być analizowane nie tylko jako uzależnienie substancjonalne, ale również jako behawioralne. I możemy wykazywać zachowania szkodliwe na długo zanim będzie mowa o jakimkolwiek uzależnieniu, ale które jak nie zostaną odpowiednio przez nas zaadresowane prawdopodobnie do tych uzależnień doprowadzą. Dlatego lubię określenie problemy z alkoholem i często mówię że ważniejsze do tego jak często i ile się pije jest to dlaczego się pije. Współczesne czasy są bardzo stresujące i pracując przez cały tydzień jesteśmy narażenie na stres, więc jak przychodzi weekend próbujemy go rozładować. Niektórzy uciekają wtedy w używki takie jak alkohol, inni mogą mogą wykazywać inne nienormalne zachowania jak np. zarycie nocki w jakieś grze na konsoli. I choć od czasu do czasu na pewno nie spowoduje to w naszym życiu problemu, wszak wszystko jest dla ludzi. To w dłuższej perspektywie niewłaściwe sposoby rozładowywania stresu mogą pogłębiać szkodliwe zachowania i tym samym wynikające z nich problemy. Jeżeli potrzebujemy się w weekend napić żeby rozładować stres to czy sami w pewien sposób nie uzależniamy się alkoholu? To jeden z przykładów. Warto się zastanowić dlaczego pijemy i co daje nam alkohol, oraz czy nie można tego zastąpić czymś innym i mniej szkodliwym.
Na koniec ważne oświadczenia, choć pewnie powinno się ono znaleźć na początku żeby więcej osób przeczytało. Nie jestem terapeutą ani żadnym ekspertem w kwestii uzależnień, ani nawet nie mam żadnego wykształcenia w kierunku psychologii czy podobnych i powinniście traktować to co napisałem z dystansem. W drugiej połowie zeszłego roku mój brat rozpoczął terapie leczenia uzależnień związaną z piciem alkoholu, moja wiedza bierze się po części rozmów z nim, a po części z literatury naukowej w zakresie uzależnień do której sięgnąłem w wyniku tych wydarzeń. Dziele się tym co wiem bo może komuś to pomoże.
@brain dzięki za wyjaśnienie
Zaloguj się aby komentować