Wrzoo
- 543wpisy
- 5274komentarzy
Czytam na #bookmeter, piszę w kawiarence #zafirewallem, o wodzie przypominam w #codziennepiciu
Tytuł: UnSouled
Autor: Neal Shusterman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Simon & Schuster
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10
Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/180977/unsouled
Trzeci tom dystopijnej serii "Podzieleni", w której przedstawiona została wizja świata z działającą "aborcją wsteczną". Rodzice mogą w niej zdecydować, że ich dziecko w wieku od 13 do 18 lat może zostać przeznaczone na podzielenie - jego całe ciało zostaje wówczas podzielone na organy i części przeznaczone potrzebujących ich osobom dzięki technologii neurotransplantacji.
Akcja tej części rozpoczyna się natychmiast po wydarzeniach z tomu drugiego. Nasi bohaterowie uciekają i rozdzielają się, choć mają nadzieję na to, że są w stanie kontynuować istnienie ruchu oporu i wyzwolenia nastolatków. Dochodzi tu też do niespodziewanych koalicji oraz zwrotów akcji.
Bardzo dużo dowiadujemy się też o działalności głównej organizacji pro-podzieleniowej, jej genezie i tym, jak szeroko sięgają jej wpływy. Dostajemy też przedsmak tego, co będzie się działo w tomie czwartym - a powinniśmy wówczas dowiedzieć się, kto stoi za sterami tej organizacji.
Seria dalej trzyma poziom, i cieszę się, że ten tom przyszło mi czytać w oryginale. Shusterman świetnie operuje słowem, daje nam dużo żarcików językowych, takich mrugnięć oczkiem. Dalej polecam, zwłaszcza fanom innej serii Shustermana, "Kosiarzy".
Prywatny licznik (od początku roku): 33/52
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #youngadult #ksiazka
Zaloguj się aby komentować
Dobrej niedzieli, picioprzyjaciele! Pora na Wasze #codziennepiciu 💛
Kto już wstał, zapraszam do wspólnej szklaneczki wody. Albo innego nawadniającego medium.
Przyznaję się, że wychodząc dziś na poranny spacer, zapomniałam napić się przed wyjściem wody… Na szczęście zimna Muszynianka z płaza mnie uratowała. Całe szczęście, bo było już 27 stopni ( ͠° ͟ʖ ͡°)
PS. Dzisiejszy memik w formie filmiku nadesłał @Felonious_Gru , gorąco dziękuję 💛
https://youtu.be/NCNVVd9LmQQ?si=0SCQ6tJCq6rcDvOW
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
#trzmiel #kiciochpyta #zwierzaczki
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry, dzień dobry! W końcu nadeszła sobota, i właściwym jest rozpocząć ten wspaniały dzień od #codziennepiciu
Co dobrego już wypiliście? Była już może jakaś szklaneczka wody? ...A dacie się namówić na kolejną?
PS. Zawsze, gdy wbijam do kogoś i pytają mnie, czego się napiję, "Może kawę? Herbatę?", nawet się nie zastanawiam i z automatu mówię, że wodę. Dopiero po wodzie mogę zacząć coś myśleć o innych napojach
#kontrolanawodnienia #woda #odwodnienie #przypomnienie
Zaloguj się aby komentować
No to sięgnęłam dla Was dzisiaj po notatki ze studiów i wyciągnęłam sonet od pana Iwana Bunina, którego tytuł mnie urzekł, bo brzmi dziebko szatańsko, mimo swojego boskiego rodowodu.
Sabaoth
Pamiętam arkad cień, kamieni chłód,
W środku światełko i lśniącą atłasu
Czerwień we wzorze starych carskich wrót,
Gdzie złoty błyszczał mur ikonostasu.
Pamiętam błękit kopuły, gdzie Bóg,
Sabaoth, wziąwszy w objęcia szerokie
Stojący pod nim biedny, ciemny lud,
Wśród gwiazd panował spowitych w obłoki.
Był wieczór, marzec, błękit migał w tle
Z wąziutkich okien w kopule przebitych,
Martwo dźwięczały starodawne słowa.
Wiosenny odblask znaczył śliskie płyty,
A tam, nade mną, groźna, siwa głowa
Wśród gwiazd płynęła spowitych we mgłę.
***
Dla przypomnienia, w naszej zabawie #nasonety przygotowujemy sonety-odpowiedzi na wiersz główny (oznaczony jako #diproposta).
Skrót zasad:
-
piszemy sonet w odpowiedzi na ten wyżej, ma się z nim rymować
-
rymujące się słowa nie mogą się powtórzyć, nie można użyć "brzozach", "biała", "płynie" itd.
-
sonet piszemy w społeczności Kawiarnia "Za Firewallem"
-
umieszczamy tagi #diriposta i #nasonety żeby inne ludki dostały powiadomienia (albo i nie dostały)
#poezja #zafirewallem
Zaloguj się aby komentować
Jakieś dwa lata temu wraz z mężem odkryliśmy frajdę, jaką daje chodzenie do opery.
Być może nigdy nie byliście w operze i chcielibyście zacząć, ale nie wiecie, z czym to się je. No to przyjdę Wam z pomocą! Też po części dlatego, że chciałabym zobaczyć w operze więcej młodych ludzi
Czym jest opera?
Opera to taki teatr na sterydach. W dużym skrócie, jest to spektakl, w którym śpiewacy odgrywają role i wypowiadają się, śpiewając. Akompaniuje im orkiestra.
Są dwa główne elementy opery: muzyka oraz libretto. Libretto to tekst, scenariusz. Libretto śpiewane jest w języku oryginału (np. "Carmen" śpiewana jest po francusku). W teatrach operowych nad sceną znajduje się wyświetlacz, na którym na bieżąco wyświetlane jest tłumaczenie tekstu (przede wszystkim na polski, choć w niektórych teatrach, np. w Narodowym w Warszawie, polskie opery mogą być wyświetlane z napisami po angielsku). Tak więc nawet, jeśli nie rozumiecie śpiewu, to ratują Was napisy.
Opera składa się z aktów. Czasem są trzy, czasem cztery, czasem pięć... zależy od libretta. W czasie spektaklu robione są zazwyczaj 1-2 przerwy, około 15-20-minutowe. Wówczas można wyjść do foier, skorzystać z baru, toalety, rozprostować nogi.
Opery bywają też umajone tańcem - wówczas tancerze baletowi wykonują układy, towarzysząc śpiewakom na scenie. Mamy dzięki temu 2w1: idziemy i na operę, i trochę na balet! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Opera może trwać 2-3 godziny, czasem nawet ponad 3. Ale uwierzcie mi, dzieje się tam tyle, że szybko zlatuje.
W zależności od reżysera spektaklu, opera na deskach jednego teatru może wyglądać inaczej, niż na deskach drugiego. Sporo oper wystawianych jest w nowoczesnej formie, gdzie kostiumy i scenografia nie naśladują tradycyjnych z czasu premiery, są bardziej uwspółcześnione.
Bilety
Tu wszystko zależy od samego teatru operowego, ale podam Wam info na przykładzie Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Miejsca w teatrach operowych są numerowane. Można je kupić wcześniej, albo w dniu spektaklu (choć należy się liczyć z tym, że będą gorsze lub nie będzie ich wcale). Niektóre teatry sprzedają bilety w niższej cenie w dniu spektaklu, by zapełnić salę.
Cena biletu zależy od miejsca, które wybierzecie. Miejsca, z których scena jest najlepiej widoczna (niekoniecznie pierwsze rzędy) to koszt wyższy, a im gorsza - niższy.
Przykładowo w Gdańsku bilety w tych rzędach premium kosztują koło 130 złotych, a najtańsze - 85 na droższe spektakle. Nasza opera jest, niestety, jedną z droższych. W Łodzi cennik podstawowy to 90 zł za miejsca premium, a 50 zł za miejsca gorsze, jeśli kupi się je odpowiednio wcześniej.
Teatry operower oferują różne formy zniżek: bilety ulgowe, zniżki na karty biblioteczne, zniżki na kartę dużej rodziny.
Pamiętajcie, że teatry operowe wystawiają nie tylko opery, ale też balety, operetki i inne spektakle. Przed zakupem biletu warto sprawdzić, na co planujecie iść
Wyjście do opery krok po kroku
Najważniejsza rzecz: nie spóźnij się. Jeśli spektakl zaczyna się o 19:00, to on naprawdę zaczyna się o 19:00. No, dobra - kilka minut po, ale nie ma tu takiej obsuwy, jaka jest w kinie czy na koncercie. Jeśli się spóźnicie, możecie nie wejść na salę aż do pierwszej przerwy. A to trochę kicha, bo jednak przegapiacie ponad godzinę spektaklu.
Opera idzie z duchem czasu, dlatego nie należy się aż tak przejmować strojem. Ja traktuję wyjście do opery jako okazję do usukienkowania się, ale nie ma co na siłę wbijać się w sztywne buty i marynarę. Jeśli wyglądacie czysto i schludnie, i jest Wam przy tym wygodnie, to najważniejsze. Wiecie, tak, jakbyście się wybrali na imieninową kawę do cioci, żeby mama Wam nie suszyła głowy.
Żeby wiedzieć, co się dzieje w trakcie opery, możecie sobie przed spektaklem przeczytać informacje o niej w Internecie, albo zakupić u pań bileterek program. Albo możecie poczytać sobie o operze po spektaklu, żeby uniknąć spoilerów.
Gdy przychodzicie do opery, najczęściej pierwsze miejsce, do którego się kierujecie, to szatnia. Tam oddajemy kurtki i parasole. Nie spotkałam się z płatną szatnią w operze.
Z szatni wychodzimy do foyer. Jest to pomieszczenie będące, powiedzmy, poczekalnią. To tu gromadzą się widzowie przed spektaklem zanim otwarte zostaną drzwi na widownię oraz w czasie przerwy. We foyer zwykle można kupić napoje, ciasta itp. Nikt nie spojrzy na Was krzywym okiem, jeśli butelkę z wodą zabierzecie na salę, ale kawki czy jedzenia już raczej się nie wnosi.
Przed rozpoczęciem spektaklu usłyszycie 3 dzwonki.
Pierwszy dzwonek informuje, że można wchodzić na salę. Podchodzicie wówczas do pani bileterki, ona sprawdza Wasz bilet, i możecie wchodzić na salę.
Drugi dzwonek informuje, że trzeba sprężać poślady, jeśli jeszcze nie weszliście na salę. Spektakl wkrótce się rozpocznie, więc tym bardziej zmierzajcie w stronę pań bileterek.
Trzeci dzwonek to dzwonek śmierci. W sensie, oznacza, że spektakl się rozpoczyna, i po nim już raczej na salę nie wejdziecie.
Gdy panie bileterki Was przepuszczą, zmierzacie na widownię. W przypadku większych sal jest kilka wejść. Są oznaczone, więc znając swój rząd i miejsce, nie zgubicie się. Zajmujecie swoje miejsce i nasłuchujecie, jak orkiestra się stroi i wykonuje ostatnie ćwiczenia. To mój ulubiony fragment.
Myślę, że nie muszę o tym powtarzać, ale przed operą wyłączacie telefon. Fajnie, gdybyście włączyli tryb "Nie przeszkadzać", żeby nie było słychać wibracji. W dobie smartwatchy dobrze jest też zrobić tak, żeby Wasz telewizor na nadgarstku nie świecił, bo gdy zgasną światła, to wszystko widać.
Niestety, z moich obserwacji wynika, że to osoby starsze nie szanują innych widzów oraz występujących, i z jasnością ekranu na 100% przeglądają wysłane im memy na WhatsAppie już po zgaśnięciu świateł.
Gdy zgasną światła, rozpoczyna się spektakl. Zachowujemy ciszę. Po chwili na podsceniu powinien pojawić się dyrygent - zwyczajowo witamy go oklaskami. Dyrygent rozpoczyna spektakl uwerturą - to jest pierwszy motyw muzyczny, który może nam towarzyszyć w dalszych częściach spektaklu. Zazwyczaj jest grany jako "wstępniak" jeszcze zanim śpiewacy operowi wyjdą na scenę.
Co z klaskaniem? Uwierzcie mi, ja jeszcze nie wyczułam, kiedy jest ten właściwy moment na inicjację oklasków. Dlatego klaszczę wtedy, kiedy inni też klaszczą. Tak jest najbezpieczniej. Zazwyczaj oklaski pojawiają się po ważniejszych ariach lub trudniejszych partiach wokalnych.
Po godzinie-półtorej - przerwa. Możecie pozostać na sali, ale naprawdę polecam rozprostowanie kości i wyjście do foyer. Po kilkunastu minutach znowu usłyszycie dzwonki - zmierzajcie na salę, by zdążyć przed trzecim.
Gdy spektakl się skończy, na scenę opadnie kurtyna. To jest moment, w którym klaszczemy. Na scenę zaczną wychodzić po kolei ci, którzy nas zabawiali: zespół taneczny, chór, partie zespołowe, partie solowe, dyrygent... Dobrym zwyczajem jest oklaskać każdego. Sporo osób na widowni będzie wstawać, żeby wyrazić swój zachwyt danym występem. No ale, wiecie, nie musicie. Nie ma obowiązku.
I to tyle! Przeżyliście swoje pierwsze doświadczenie operowe
Jaka opera na początek?
Każdy fan opery udzieli Wam innej odpowiedzi, moja brzmi: fajnie jest pójść na coś, czego motywy muzyczne znacie. Carmen, na której byłam ostatnio, utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Naprawdę dobrze się bawiłam, i miło było słuchać arii, które znam.
Jeśli macie ochotę na emocje, to z całego serca polecam Madame Butterfly. Jest w moim top 3, i raczej nieprędko z tej topki wypadnie. Znajoma skrzypaczka trafnie powiedziała, że jest to jedna z niewielu oper, w której dzieje się, nie jest banalna. Bo, niestety, gdy już się zacznie wkręcać w opery, to szybko okazuje się, że motyw nieszczęśliwej miłości będzie nam towarzyszył chyba zawsze. Madame Butterfly też go ma, ale jest przy tym tak emocjonująca, że siedzimy i przeżywamy wszystko, co się dzieje na scenie.
Dużo dobrego słyszałam też o Rigoletto oraz Cyruliku sewilskim, z których motywy muzyczne są mi znane, ale nie widziałam ich jeszcze na scenie. Są to lekkie, przyjemne opery.
Fajne te opery, fajne, ale drogo w opór...
No dobra, nie jest najtaniej. Ale opłacenie gaży takiej rzeszy ludzi wymaga środków. Z powietrza się nie wezmą.
Ale jest jeszcze fajna opcja bezpłatna: OperaVision. To portal, na którym wrzucane są spektakle z teatrów operowych i baletowych z całej Europy. Są dostępne do obejrzenia przez określony czas, regularnie pojawiają się nowe spektakle.
Strona dostępna jest tu:
https://operavision.eu/
To chyba tyle
#kultura #hobby #muzykaklasyczna #corobicwweekend
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry, dzień dobry! Dotrwaliśmy do piątku, ale nie zwalniamy z #codziennepiciu
Jak Wam mija dzień? Napiliście się już czegoś dobrego? A macie ochotę na jeszcze szklaneczkę wody? To zapraszam, polewam!
PS. Nie znoszę, gdy zamawiam w knajpie dzbanek wody i przynoszą go z jakimiś cytrynami i innymi miętami. Jak zamawiam, od razu mówię, że bez niczego, sama woda... i zawsze czuję się jak wybredne dziecko
#kontrolanawodnienia #woda #odwodnienie #nawodnienie#przypomnienie
Zaloguj się aby komentować
Zasady i opis naszej zabawy znajdziesz o, tutaj.
Pomysł na to opowiadanie przyszedł sam. No, może trochę inspirowany filmikami Drain Cleaning Australia.
Absolutnie obrzydliwe filmiki, oczu się oderwać nie da. Gorąco polecam.
***
Gumiaki
Niecodziennie człowiek budzi się w głuszy (norweskiej, lub innej zimnej) ubrany w strój renifera, przywiązany pasami transportowymi do drzewa. Niecodziennie też widzi naokoło siebie grupę upalonych nastolatek przebranych w stroje - nazwijmy to - wiedźmie (choć ewidentnie kupione na Shein czy innym Temu). A jedyne, czego chciałem, to kupić solidne gumiaki.
Ale zacznijmy od początku. Przedstawicielowi klasy średniej - nomen omen niemogącemu zapewnić sobie godnego życia za swoją pensję… czy to w dalszym ciągu jest klasa średnia? - po ukończeniu studiów nie zostaje za wiele dostępnych ścieżek życia do wyboru. Nie urodziłem się w opływającej w luksusy rodzinie, nie miałem zapewnionego mieszkania po rodzicach (ani nawet kawalerki po babci, bo stara dalej dycha), a matematyka stosowana, którą studiowałem, okazała się nie być zbyt przyszłościowym kierunkiem. No, chyba że zacząłbym bezpłatne praktyki załatwione po znajomości na dwa lata przed rozpoczęciem nauki. Może wówczas zapewniłbym sobie jedno z tych miejsc pracy, które trzydziestu siedmiu osobom z mojego roku udało się obsadzić. Jako trzydziesty ósmy, musiałem zacząć kombinować.
I tak trafiłem do pana Zenka. Pan Zenek, człowiek wybitny, prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą nierejestrowaną. Słowem, pracuje na czarno. Jego samego można też pomylić z czarnym, bo pan Zenek nie wierzy w ochronę przed słońcem. Skutkiem tego jest skóra ciemna prawie tak, jak u Olisadebe. Tylko bardziej zaorana bruzdami. No i Olisadebe nie był taki wysuszony.
Pan Zenek jest prawdziwym fachurą i człowiekiem, którego po prostu trzeba znać i mieć namiar do niego w gotowości. Zajmuje się jedną ze strategicznych, kluczowych i niezbędnych dla społeczeństwa profesji. Pan Zenek bowiem jest zawodowym odtykaczem kibli, odpływów i kanalizy wszelkiej.
A ja mogę z dumą powiedzieć, że jestem jego uczniem. Czeladnikiem. Terminatorem.
Pan Zenek to dobry kumpel mojego ojca jeszcze z woja. Razem trafili do jednego czołgu ćwiczeniowego (Bażant 7) i od tamtej pory tworzyli silną, prawdziwie męską przyjaźń: ilekroć widzieli się na mieście, wpadali sobie w ramiona i obiecywali, że wyjdą wspólnie na piwo. I tak co kilka miesięcy przez przeszło 45 lat.
W czasie jednego z takich spotkań na mieście mój ojciec wymyślił nawet hasło reklamowe dla pana Zenka: “Zenka odtykanie jest tak dobre, że o panie!”. Mój chlebodawca wydrukował je sobie nawet na wizytówkach. W sensie, takich pociętych karteczkach z domowej drukarki, bo na zwykłe wizytówki trochę szkoda mu kasy. Mam w planie zamówić mu porządne wizytówy z okazji jego siedemdziesiątki.
Razem z panem Zenkiem jeździmy na nagrane roboty i przepychamy, co wlezie. Toalety, zlewozmywaki, umywalki, wanny, kanalizę w blokach, odpływy na podjazdach… Nawet nie wiecie, jak wiele rur jest obecnie zapchanych. I w każdej sekundzie na całym świecie jakiś pan Zenek, cały ochlapany syfem, wykonuje mocniejsze pchnięcie przepychaczką i triumfalnie krzyczy: “Poszłaaaa bestiaaaa, kur&%aaa!”. A jego pomagier może doświadczać tego triumfu, kąpać się w tym blasku spływającym na niego z faktu bycia w tym miejscu, o tym czasie, przy tym klopie.
Nie ma lepszego uczucia pod słońcem.
***
Nadeszła jednak jesień, i okazało się, że spadające liście wyrządzają więcej szkody, niż możnaby się po nich tego spodziewać. Oprócz standardowego udrożniania toalet i zlewów mamy teraz około 230% wzrost zapotrzebowania na odtykanie odpływów garażowych i rynien. Bo wiecie, chcę, żeby moje studia się jednak do czegoś przydały, to robię panu Zenkowi statystyki. Wszystko wrzuciłem do Excela, pokategoryzowałem, przygotowałem formuły, podział na tygodnie, miesiące i lata… Pan Zenek co prawda złapał się za głowę i powiedział: “Chłope-e, ty to nie masz czasu na co marnować, na dziewczynki byś poszedł, a niee”, ale ja wiem, że kiedyś to się przyda.
No, w każdym razie, wzrost zapotrzebowania na usługę odtykania rur zewnętrznych wzrósł na tyle dramatycznie, że pan Zenek zdecydował się powierzyć mi część swoich klientów. Jest to nobilitacja, jakiej się nie spodziewałem. Do tej pory byłem tylko “przynieś, wynieś, pozamiataj” (i to dosłownie), a teraz nagle dostałem swój sprzęt (a raczej pożyczony przez pana Zenka z akompaniamentem głośnego: “Tylko mi tu niczego nie popsuj!”) i mogę swoim samochodem (a w zasadzie mojej matki, bo i tak nigdzie nie jeździ, to co ma tak stać) pojechać na robotę do klienta!
Był tylko jeden problem. Gumiaki.
Od kiedy pamiętam, moje stopy były wybitnie niewymiarowe. Tam, gdzie u normalnych ludzi są szerokie, tam u mnie są wąskie. Tam, gdzie powinny być wąskie, są szerokie. Nie mówiąc już o tym, że pięta wystaje mi w tak dziwaczny sposób, że nie ważne, jakiego buta używam, i tak robią mi się pęcherze na piętach. Bezpieczne są tylko klapki, no ale w klapkach na robotę nie pojadę. Dość już się nasłuchałem o grzybicy stóp pana Zenka, której nabawił się w osiemdziesiątym siódmym za sprawą klapków. I tym bardziej nie chciałem pożyczać butów od niego. Grzybica to nie moja para kaloszy.
Przed swoją pierwszą robotą postanowiłem więc poszukać sobie porządnych gumofilców. Zostały mi trzy dni na znalezienie idealnej pary.
Pierwszego dnia wyprawiłem się do okolicznego dużego miasta, Piły. Bilet na PKS kosztował 8 złotych. Postanowiłem odnotować tę kwotę i dodać ją później do arkusza z wydatkami na robotę, by uzyskać pełny koszt zakupionego obuwia.
Niestety, wyprawa okazała się być płonną. Schodziłem pięć różnych sklepów obuwniczych. Wybór gumiaków był niezadowalający, a to przełożyło się na brak odpowiedniego obuwia na moje płetwy. Podobnie było w sklepach wędkarskich, koniarskich oraz majsterkowych. Wszystkie dostępne egzemplarze obuwia nie nadawały się na moje platfusy.
Odnotowałem w arkuszu 8 złotych za bilet powrotny i postanowiłem kontynuować poszukiwania następnego dnia.
Tym razem stwierdziłam, że zaufam Internetowi. Co prawda robota nagrana jest na jutro, ale jeśli znajdę coś odpowiedniego i się sprężę, to będę mógł pojechać nawet do innego miasta, zakupić optymalne gumiaczki, i wrócić do domu na ciepły budyń wieczorem.
Rzeczywistość zmusiła mnie do pohamowania swojego entuzjazmu. Po dwóch godzinach szukania dalej byłem w czarnej dupie. Wielokrotnie natykałem się na te same modele, które widziałem już w Pile. Pozostałe sklepy nie oferowały za wiele więcej. Traciłem nadzieję.
Na dwudziestej stronie Google trafiłem jednak na intrygującą wzmiankę. Ktoś na forum internetowym “Heksegummistøvler” przywołał informację o niesamowitej parze gumowego obuwia, za które - według Google Translate - “można zabić”. Opisał w nim, że prosi o kontakt każdą zainteresowaną osobę, to “poświęci się i tę ofiarę uczyni”. Według tłumacza gumiaki miały rozmiar 44, więc w sumie mój, a przynajmniej tak wywnioskowałem z przetłumaczonego wierszyka:
W Dunderlandu lesie
Zbierze się czterdzieści i cztery
Czarne jak śmierć wodery
Ofiarę panu przyniesie
“Ten Google się wyrabia! Zrobił tak, że wierszyk się rymuje!”, pomyślałem.
Chociaż ogłoszenie sprzedaży gumiaków w formie wierszyka brzmiało trochę niepoważnie, to stwierdziłem, że zaryzykuję. Ahoj, przygodo!
Pani sprzedawczyni o nicku Johanne_Nielsdatter nie podała, co prawda, ich ceny, ale postanowiłem napisać do niej mimo to. Sprawdziłem nawet loty, i w okolicy Dunderlandu znajduje się lotnisku, z którego są ode mnie loty za 10 złotych w obie strony.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Dopisałem, naturalnie, bilety do kosztów w tabelce, spakowałem plecak (zostawiając przezornie miejsce na gumiaczki), i ruszyłem na lotnisko. W międzyczasie Johanne odpisała mi, że nie może się doczekać i że rytuał jest gotowy. Być może translatorowi chodziło o “obiad”, tylko źle przetłumaczył - to miłe z jej strony, że ugości strudzonego wędrowca pożywieniem!
Cztery godziny później byłem już w powietrzu, otoczony przez innych rodaków, ruszających w stronę kraju lubującego się w lukrecji za pracą. W duchu śmiałem się, że oni jadą tyrać, a ja jadę po buty do tyrania i jeszcze tego samego dnia wracam do naszej pięknej ojczyzny.
Na lotnisku wypożyczyłem najtańsze (i w zasadzie jedyne) dostępne auto - Fiata Pandę. To zawsze są Pandy. Zawsze tak samo zmęczone przez życie i zawsze tak samo śmierdzące w środku. Tyle dobrego, że ktoś w przypływie geniuszu zawiesił w środku Wunderbauma - dzięki temu mam w co wsadzać nos, gdy chcę zmienić jakość powietrza, którym oddycham. Szkoda, że to wanilia.
Do Dunderlandu jedzie się piękną drogą pośrodku lasu. 30-kilometrowa podróż minęła w trymiga, umilana zgrzyto-szumami radia niemogącego dostroić się do stacji. Gdy do miejsca docelowego zostało mniej, niż pół kilometra, zacząłem się rozglądać. W końcu jednak dotarłem do punktu oznaczonego wysłaną mi przez Johanne pinezką. Zatrzymałem auto na leśnym parkingu i wysiadłem.
Spokoju tego miejsca nie da się opisać. W tle słyszałem szemrzący strumyk, gdzieś niedaleko w drzewach dzięcioł wykonywał ciężkie operacje na otwartych drzewach. Podszedłem do jednego z drzew, by podziwiać porosty - niewątpliwą oznakę czyściusieńkiego powietrza.
Za plecami usłyszałem kroki. Odwróciłem się, ale było za późno - przed oczyma mignęło mi coś na kształt wielkiej lagi, a po sekundzie poczułem silne łupnięcie w głowę. Osunąłem się na kolana i odpłynąłem świadomością ponad Midgard.
***
Nie wiem, po jakim czasie się ocknąłem. Podniosłem lekko głowę i spróbowałem się przeciągnąć, ale poczułem, że jestem skrępowany. Jak się okazało, skrępowano mnie pasami transportowymi pana Zenka, które wziąłem ze sobą do plecaka, by w razie czego opasać swój plecak, żeby mieścił się do tej maciupeńkiej półki na bagaż podręczny. Dodatkowo, ktoś przebrał mnie w jednoczęściowy strój - jakiegoś renifera, czy ki ch*&j... Na pewno sam poliester, bo siedząc na zimnej ściółce nie czuję żadnych odmrożeń w pośladkach. Izoluje fenomenalnie.
Rozejrzałem się nieco nieprzytomnie, i wtedy zobaczyłem przed sobą TO.
Gigantycznego. Rozbebeszonego. Łosia.
W jedną chwilę oprzytomniałem, tętno skoczyło mi jak na obronie magisterki. W co ja się wpakowałem? Czy tak krew na pasach transportowych jest moja, czy łosia? I gdzie są moje obiecane gumiaki?!
Dotarło też do mnie, że nie jesteśmy z łosiem sami. Naokoło nas w lesie siedzi ogromna grupa nastolatek popijających nieokreślone napoje ze srebrnych kielichów. Każda jedna przebrana jest jak na Halloween.
Wyróżniają się wśród nich trzy. Siedzą tuż przy łosiu i głośno między sobą debatują, zakładam, że po norwesku. Kompletnie nie rozumiem, co mówią, i wyłapuję tylko pojedyncze powtarzające się: “ofring”, “ritual”, “djevel”, “narkotika”...
W pewnym momencie jedna z nich, wyglądająca na mocno sfrustrowaną, podchodzi do mnie i wyciąga rękę. Mimowolnie kulę się, bojąc się znowu oberwać w łeb, ale ona tylko podnosi mój plecak, który najwyraźniej cały czas leżał obok mnie. Otwiera go i zaczyna w nim grzebać, po czym wyjmuje…
“Ej, panna, tego nie bierz, to jest udrożniacz do rur”, mówię jej. Panna patrzy na mnie, kompletnie nie rozumiejąc.
“Legemiddel? Urter?” - pyta, wskazując na torebkę z udrożniaczem, którą zawsze mam ze sobą w razie czego. Pan Zenek nauczył mnie, by być zawsze przygotowanym. W sumie nikt na lotnisku nie powiedział mi, że nie wolno przewozić samolotem takich rzeczy, to czemu nie?
“U-droż-niacz. Do robienia drożności… Kurna… no, dróg. Takich w wodzie - dróg w wodzie.”
“Drug!” - pani ciemnogocka triumfalnie podnosi torebkę i woła do koleżanek przy łosiu: “Idioten hadde med seg en hel pakke med narkotika! Vi er frelst!”
Nim zdążę coś powiedzieć, dziewczyna wpycha mi jakąś szmatę do ust i biegnie do łosia. Z wielkiej torby podróżnej wyciąga bongo i woła do innych grupek. Po chwili przedstawicielki różnych kręgów podchodzą do niej z własnymi bongami i nabijają sobie bongo moim udrożniaczem. A to nie byle jaki udrożniacz, bo autorskiej receptury pana Zenka!
Gdy każda z grupek ma już udrożniaczowe bongo, dzieje się coś jeszcze bardziej kuriozalnego. Panny zapalają świece i zaczynają śpiewać dziwne gardłowe pieśni. Chwytają się za ręce i powoli ruszają w powolny pląs wokół mnie i łosia, który - jak teraz myślę - ma jednak lepiej ode mnie. Jego trud już skończon.
Aż nagle pieśni i tańce się kończą. I wszystkie pannice, jak jeden mąż, siadają w swoich kręgach i dobierają się do bong. Każda z nich bierze bucha, odkasłuje, bierze kolejnego i podaje koleżance.
A potem wszystkie zaczynają się chwiać. I ściągać z siebie ubrania. I bredzić coś po norwesku.
Aż w końcu padają jak muchy.
***
Zapada cisza.
Gdzieś w oddali dzięcioł znowu zaczyna leczyć chore drzewa.
Strumyk cicho szemrze.
A ja jestem tu, otoczony przez upalone małolaty, które nie kontaktują z bazą, w środku lasu gdzieś między Szwecją a Norwegią, przywiązany uwalonymi łosią krwią pasami transportowymi, które pożyczył mi mój pracodawca, a za dwie godziny powinienem być u klienta na robocie…
Pan Zenek mnie zabije.
#tworczoscwlasna #opowiadanie w kawiarni #zafirewallem
Zaloguj się aby komentować
IMGW wydało ostrzeżenia o upałach, dlatego dziś szczególnie przypominam o #codziennepiciu
Jesteście przygotowani na wysoką temperaturę? Woda albo inne piciu pod ręką?
Uważajcie na siebie dzisiaj. Czasem z okna widzę hardcore'owców, którzy w taki upał biegają o godzinie 12:00 czy 13:00 ... nie warto, dla własnego zdrowia lepiej poczekać z wysiłkiem do wieczora.
PS. Dzisiejszy memiczek sponsoruje @Papa_gregorio , który podesłał mi go w wiadomości prywatnej, oraz @NiebieskiSzpadelNihilizmu , który wrzucił go na tag. Ale nie byłabym sobą, gdybym go trochę nie zmodyfikowała
#kontrolanawodnienia #przypomnienie #goracowopor #odwodnienie
@Wrzoo ja wczoraj biegałem przed 19 w 30 stopniach i nie wiem czy było to dużo mądrzejsze xd O tyle, że ja zawsze biegam na zacienionych trasach i w czapce, więc tylko uduszenie mi grozi
A co do picia, to było pite a jak!
Zaloguj się aby komentować
CC: @smierdakow , bo to chyba Twój wpis był.
#alkoholizm #reklama #uokik
@Wrzoo o jaką reklamę chodzi?
Zaloguj się aby komentować
Lubię środy. Środy to święto wody! A jak woda, to #codziennepiciu
Zapraszam do chwalenia się swoim poziomem nawodnienia! No i, naturalnie, do dołączenia do naszego wodnego klubu, wychylając szklaneczkę piciu z nami.
PS. Moje graficzne skille rosną dzięki tym memiczkom. Jeszcze trochę, i sama zacznę je rysować... Widzicie, jaki pozytywny wpływ ma woda? ༼ ͡° ͜ʖ ͡° ༽
#kontrolanawodnienia #woda #odwodnienie #przypomnienie
@Wrzoo dziś cieńko - 2.0
Cross over na jaki nikt nie czekał ale coś tam.
Orbita Dupy i kurwinox na wszywce
dzisiaj cały dzień tylko kawa x6, jutro trzeba się poprawić. a to już za godzinę
Zaloguj się aby komentować
Woda pod ręką? Przygotowani? No to pora na #codziennepiciu
Szklaneczka, butelka, puszka, ręka... ręka? W dłoń?! ...No, w każdym razie - piciu w dłoń, i jedziemy z nawodnieniem na miły początek dnia!
PS. Wiedzieliście, że codzienne piciu ma już ponad miesiąc? Działamy od 18 maja! Nie spodziewałam się, że tag tak wrośnie w hejtospołeczność, i zawsze jestem z Was megadumną kaczą mamą, gdy w różnych wpisach przypominacie innym o nawodnieniu.
#kontrolanawodnienia #woda #przypomnienie #nawodnienie
@Wrzoo serio pomoglo mi to, zrobilem sobie system filtracji i chlodzenia oraz zaprawe cytrynowa rolnik xDDD i jest fantastycznie - odkrylem ze nie potrzebuje napojow slodzonych, dziekuje!
@ddavvvidka
@Wrzoo z kreatyna się liczy?
Zaloguj się aby komentować
Nie wiem, kto, ale ktoś w ostatniej chwili cofnął panu @plemnik_w_piwie pioruna, i zostałam sama na placu czterorymowego boju.
Przyjmuję zatem ten oręż i dziś będę nosić go z dumą.
Temat: błędy, na których się uczymy
Rymy: wody - młody - raty - daty
Zasady:
- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę,
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu,
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego,
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis
(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)
Tagi:
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #naczteryrymy
Przestań mi Yodę szkalować!
Tak się podrzuca dowody -
Ucz się aspirancie młody.
Ten śmieć trafić ma za kraty,
Ma gnić w pierdlu dziad brodaty!
#moderacjacontent
Ofca włazi znów do wody
Oczk mu mówi - dawaj młody!
Spawacz krzyczy - nie na raty..
- Etat! - Huxley - pisz mandaty!
@Wrzoo Od spuszczenia wody -
- młody -
- zacznij spłacać raty -
do końca swej daty.
Zaloguj się aby komentować
Jest rano. Jest poniedziałek. Jest źle. Ale mam dla Was coś, co ten dzień poprawi: #codziennepiciu
Zapraszam do chwalenia się swoim poziomem nawodnienia! Co dobrego już dzisiaj wypiliście? I czy macie ochotę na jeszcze jedną jednostkę piciu?
Dzisiaj moje szklaneczki-uspokajacze sponsorują panowie dekarze, którzy pracują już od 6:00 rano. (ʘ‿ʘ)
#kontrolanawodnienia #woda #odwodnienie #przypomnienie
dziwnym nie jest, ale memik kontrolny widzę za każdym razem przy kawce (´・ᴗ・ ` )
@Wrzoo W bibliotece nie mają wody niestety. Muszę sobie zamiast tego wyobrazić kryniczne źródło górskie.
Ekhm ogółem nie wiem dlaczego, ale myślałem, że te wątki o nawodnieniu trafiają do hydroparku, a nie hydeparku
Zaloguj się aby komentować
Odzieję się rankiem w strój wysłużony
Sprany, łatany, lecz niepoplamiony
Barwiony szafranem, ma duma i chluba
Szata spodnia, wierzchnia i opończa gruba
W ich związywaniu jestem doświadczony
Trzymam je w pudełku, w którym kardamony,
goździk i wanilia, wonna i krucha
dbają o świeżość oraz spokój ducha
Nie straszne nam są wszelkie nawałnice
Nie kuszą pieniądze, władza, zalotnice
Nie martwi, że czas przez palce przecieka
Nie spieszy się nam, bo wszystko poczeka
By święcić tradycje, każdy z nas przyklęka
I podąża ścieżką w duchowych postępach
Do nirwany wiedzie codzienna praktyka
Biorę wdech, wydech... i świat wokół znika
#diriposta w ramach #nasonety , czyli #poezja w kawiarni #zafirewallem , w której króluje #tworczoscwlasna
@Wrzoo dzisiaj same dobre! Podnosicie poprzeczkę w tej edycji
Beeco
Dziś ubieram się jak menel
W dość dziadowski czysty strój
Będzie przemarsz uroczysty
Ma stylówa kontra tłum
Zębem czasu naznaczona
Zbroja całkiem komfortowa
Powginana tam gdzie lubie
Ide sobie, w nosie dłubie
Z dna szuflady próbką węchu
Się oblałem cały głupi
Niech się patrzą na bezdechu
Jak artysta ma ich w dupie
Proszek vizir, pralka beko
Im performance dedykuję
Faje Winston no i mleko
Sobie tylko w żabce kupię
Buddyzm & stoicyzm = wieczna sztama
Zaloguj się aby komentować
Niedziela to mały poniedziałek. I z takim entuzjazmem zapraszam Was na #codziennepiciu
Kto już oczy otworzył i wstał, tego zapraszam do szklaneczki wody. Albo innego piciu. Dzisiaj pełen luz.
Na szczęście przezornie nie dopiłam swojej wody z biurka wczoraj wieczorem, i łyczek do napisania tego wpisu sobie zostawiłam. To będzie ciężki dzień ( ͡ಥ ͜ʖ ͡ಥ)
#przypomnienie #kontrolanawodnienia #woda #odwodnienie
@Wrzoo wróciłem trochę odwodniony w związku z czym wjeżdża drugi kubek... kawy
ile memów ci jeszcze zostało? (¬‿¬)
20 stopni w Szkocji, słoneczko, a w pracy na obiekcie nawet 27
Zaloguj się aby komentować
Tytuł: UnWholly. Rozdarci
Autor: Neal Shusterman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 550
Ocena: 8/10
Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5119772/unwholly
Linkuję do najnowszego wydania, które pojawi się 3 lipca tego roku. Czytałam natomiast poprzednie wydanie tej książki od wydawnictwa Papierowy Księżyc. Wydawnictwo to zrezygnowało z prowadzenia danej serii (a potem zawiesiło swoją działalność wydawniczą), i obecnie saga wydawana jest ponownie przez Uroboros.
Jest to drugi tom serii "Podzieleni" o nastolatkach, których rodzice przeznaczają na... podzielenie na części. W tym tomie dzieje się znacznie więcej, a historia się rozwija w stronę, w którą się tego po niej nie spodziewałam.
Mamy tutaj politykę; mamy działalność resocjalizacyjną dla dzieciaków, które pragną zostać podzielone; mamy wreszcie nowego bohatera, Camusa, który jest nowym potworem Frankensteina. Z tym wiąże się sporo intrygujących kwestii etycznych, które są subtelnie poruszane.
Na wzmiankę zasługują intrygujące wstawki-przerywniki, będące "reklamami społecznymi" (znanymi z amerykańskiej telewizji materiałam sponsorowanymi przez organizacje lobbujące i polityczne), a także wtrącenia z bieżących czasów, np. realne artykuły na temat niebezpiecznej młodzieży. To dodaje historii wiarygodności i służy jako ilustracja dla tego, jakie konsekwencje może mieć regularne "znieczulanie" opinii publicznej nadawanymi non-stop przekazami.
Seria zdecydowanie nabiera rumieńców i jestem niezwykle ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów. Zwłaszcza, że wątki wydają się być przemyślane, i po końcówce drugiego tomu zostajemy z paroma rozbudzającymi wyobraźnię cliffhangerami.
Prywatny licznik (od początku roku): 32/52
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry w ten piękny sobotni poranek! Pora na Wasze #codziennepiciu 💛
Jeśli wczoraj oglądaliście mecz i głośno kibicowaliście, to najpewniej też odwodniliście się trochę. Zachęcam Was więc do wspólnej szklaneczki wody.
Ja opuszczam deszczowy Poznań i wracam do domu. Tam już czeka na mnie nieskończone źródełko i ulubiona szklana butelka 💛
#kontrolanawodnienia #woda #odwodnienie #przypomnienie
Mem skojarzył mi się z pewnym filmem, który z racji nowej optyki będę musiał sobie obejrzeć po latach jeszcze raz https://youtu.be/e0CO8ri3Gy4?si=ZkfI-tusuG7gd3zZ
Mój stary zawsze pamięta o swoim nawodnieniu :D
Deszcz: pada
@Wrzoo:
Zaloguj się aby komentować
Ja oglądam bo mam za niskie ciśnienie i lekarz mi zalecił
Dla beki ofc a co. Jak Austria strzela gole to się cieszę głośno żeby mnie przesz balkon słychać było
Nie da się tego inaczej ogladac. Całe kwalifikacje były na farcie. Czemu teraz raptem miałoby być jakieś wniebowzięcie.
Zaloguj się aby komentować