Zdjęcie w tle

Społeczność

Rowerowy Równik

102

Rowerowy równik to akcja, w której wspólnie pokonujemy na rowerach (bez wspomagania np e-bike) jak największą ilość kilometrów w ciągu roku.

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
135 800 + 144 = 135 944

Jeszcze raz troszkę Słowenii na koniec lipca. Zawsze planowałem odwiedzić jezioro Bled, ale wiadomo jak to jest jak coś jest niedaleko, zawsze coś innego ma priorytet. W końcu tam dotarłem - no jezioro jak jezioro w Alpach, ładne położone, bardzo turystyczne i zatłoczone. Za to wracając wybrałem trasę przez Radovnę do Mojstrany i powiem krótko: wow! Nie jest to może najłatwiejszy odcinek (16km, 300m przewyższeń, w tym raz 18%) ale jest fantastyczna. Widoki, cisza, rzeka płynąca przez las, prawie brak aut, dobra nawierzchnia i doskonała pogoda.. Cóż chcieć więcej?
#szosa #rower #rowerowyrownik
e7ca99f5-dcfe-45d8-8e5d-32b8aa2daf86
12c2af2c-1980-4bee-85bd-37b2cd270bb8
d2fdf065-fa1f-499d-805f-234eee128244
2edc7f5d-b40a-423b-89dc-c556aabd11d7

Zaloguj się aby komentować

135 598 + 2 + 2 + 28 + 28 + 34 + 27 + 40 + 2 + 3 + 3 + 4 + 29 = 135 800

Jazdy od 15.07. do 28.07.2024.

Pomimo urlopu ze względu na przeprowadzkę specjalnie dużo czasu na jeżdżenie nie było. Udało mi się jednak pięć dni z rzędu zrobić ponad 25 km, dzięki czemu wpadł odpowiedni znaczek na statshunters.

Na zdjęciu zbiorniki nieznanego mi przeznaczenia przy zakładach chemicznych we Frankfurcie-Griesheim. Na drugiej fotce panorama drapaczy chmur o zachodzie słońca widziana z Mostu Ignaza Bubisa na Menie.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
c8cd6716-7566-48d5-99bf-c7a063bf63ed
81763e21-c9b6-4e47-ad19-91e80b3cb601
ErwinoRommelo

Co to za tajny kompleks badawczy, to tam robili tego Covida?

sierzant_armii_12_malp

@ErwinoRommelo Nie, tam pracujemy nad następcą - COVID był testem, chcieliśmy sprawdzić, ilu ludzi się nie zaszczepi, i czy rzeczywiście będzie to najgłupsza część społeczeństwa.


Teraz już wiemy. Tym razem szczepionka będzie dostępna dużo szybciej, w ilości akurat wystarczającej do zaszczepienia tych, co przyjęli szprycę na COVID (będą mieli pierwszeństwo). Rozważamy też zaktualizowanie szczepionek na COVID, żeby „przypadkiem” chroniły przed następcą - ale to jest jeszcze w trakcie dyskusji.


Niestety, ludzi na świecie jest zbyt dużo, i coś z tym trzeba zrobić. Wielka wojna nie jest rozwiązaniem, bo zabija też mądrych i porządnych, niszczy infrastrukturę, powoduje skażenie środowiska.


No i chcemy też, żeby wolny rynek obniżył ceny mieszkań.


Sporo korporacji technologicznych nam pomaga. Teraz jak chcesz zatrudnić jakiegoś speca we Frankfurcie czy Monachium, to on ci rzuca oczekiwania płacowe z kosmosu i mówi, że przy tamtejszym rynku mieszkaniowym to za mniej mu się nie opłaca przeprowadzać, i albo mu dasz tyle co on chce, albo papa. Korporacjom się to nie podoba.

Aleksandros

@ErwinoRommelo To jest to miejsce. Praktycznie bezpośrednio nad Menem. Z moją wiedzą mogę tylko domniemywać, że są to jakieś zbiorniki

140d0640-e839-4944-ade5-11bb0a209995

Zaloguj się aby komentować

135 532 + 45 + 10 + 11 = 135 598

Szukam takiej małej torby na rurę, żeby móc spakować jakieś żelki i wcinać w trakcie tripa, możecie coś polecić?
na obrazku jest nawet za duża, może być coś mniejszego

Raczej coś taniego bo nie wiem czy się u mnie sprawdzi, nie musi mieć żadnych kieszonek.
Zależy mi tylko żeby nie latała na boki i nie irytowała w trakcie jazdy

#rowerowyrownik
Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
6201be38-01ff-415d-b05f-1596e8e4d8ea
Stashqo

@duk bierz tylko odpowiedni do potrzeb rozmiar. Mój toptube ma 0,8l i jest fajny, zgrabny ale jedyne co tam wchodzi to telefon, klucze do domu, etui na słuchawki i jak się uprzeć to ze 2-3 żele.

VonTrupka

@duk przy tego typu torbach patrz na mocowanie do sztycy mostkowej, bo jak nie masz płaskiej ramy z góry, to się będą przekręcać na boki przy gównianej gumce która ma służyć za "solidne" mocowanie do sztycy

ja kupiłem taką ponad 10 lat temu jakoś tak za stówę (wtedy stuwa to jeszcze coś znaczyła), zanim jeszcze stały się popularne i tym przednim rzepem to sobie można dupę podetrzeć a nie zapinać do koła

jeśli już to bardziej taką, bo ma solidniejsze spięcie ze sztycą; niekoniecznie tą i w tej cenie


https://pl.aliexpress.com/item/1005006965746808.html?utparam-url=scene%3Asearch|query\_from%3A&search\_p4p\_id=20240730133918313295793603000001182813\_6


niestety, po szybkim przeglądzie nie znajduję takich małych torebek na mostek, a jedyne jakie widzę to te z frontem na telefon, toteż nie zobrazuję

Zaloguj się aby komentować

135 383 + 46 + 43 = 135 472

Dwa weekendowe spacery na #szosa, z Pan @Mordi. (。◕‿‿◕。)

#rowerowyrownik #vanrysel

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
1f30cbcc-61ae-4ff6-aeb4-3f27623d5c05
Mr.Mars

To zdjęcie to takie artystyczne.

vvitch

@Mr.Mars Hmmm, powiedzmy. Jakby co, to pomysł podpatrzony u kogoś innego dawno, dawno temu.

Karonon

@vvitch a ja od tygodnia ani kilometra leżę i choruję

pluszowy_zergling

@Karonon Współczuć, nic tak nie niszczy jak brak rowurka... mnie czeka od jutra przerwa aż do piątku, będę musiał nadrobić chodem i bieganiem ~~

vvitch

@Karonon Zdrowia! Może musisz to rozjeździć?

pluszowy_zergling

Aham, @vvitch jak zrobiłem 158 ciurkiem to przez tydzień chodziłem jak kaczka, a Tamten erm wincyj, no nieźle nieźle się wozicie

vvitch

@pluszowy_zergling Hmmm, jakby to powiedzieć, dupę trzeba przyzwyczajać. Będzie tylko lepiej.

Zaloguj się aby komentować

135 289 + 94 = 135 383

Na zakończenie bardzo rowerowego tygodnia bardzo przyjemna trasa na #szosa Jeden dupny podjazd, a potem do końca z górki.
#rower #rowerowyrownik
2b55b791-899b-49a5-9bd0-f25f066c503b
3d39782a-b9e6-4db0-8f3f-0dc2c2190dd2
5d06742e-4d90-42b9-9d8c-fa538c9dc903
pluszowy_zergling

1.3 km up, dupny potwierdzam I zrobiłeś 100wę szybciej, niż większość "przeciętnych ludzi" po płaskim

Coś podejrzewam, że na HejtoUstawceRowerowej bym ciągnął tyły, fajną mamy ekipę

Zaloguj się aby komentować

135 190 + 40 + 53 + 6 + 216 (pracodomożycioogonek reszta tygodnia, co ja poradzę, rower is my life) = 135 505

Doberek kochani rowerzyści

Jakoś standardowe przeloty w tym tygodniu, poza nocnym rajdem rowerowym, który zamienia się powoli w ustawkę.

Jak ja jestem z siebie dumny, że sobie zamówiłem ekstra obiadek we wtorek przed tym rajdem, trochę "chłopy" zamiast jechać spokojnie to przeciorali grupę niemiłosiernie.

Wydarzonko:

https://www.facebook.com/events/859928172672641

Opis:

Przylasek Rusiecki, Osiedle Piastów i Kościelniki - co łączy te miejsca? Łączy je kolej. A dokładnie - będzie je łączyć. W każdym z tych miejsc powstaje przystanek kolejowy. Pojedziemy sprawdzić stan prac. Czy da się je połączyć też rowerem? Kto jak kto - my raczej dany radę!

No fajnie te roboty wyglądają, może kiedyś będziemy mieli przyzwoitą kolej aglomeracyjną w Krakowie.

Za to w sobotę sobie tak turlałem lekko po mieście, w Parku Jordana odbywał się Festiwal Kultury Białoruskiej, na pohybel kartoflanemu dyktatorowi. (I przy okazji naprawdę fajne mixy DJe puszczali ). Były prelekcje o tym, jak wygląda życie na Białorusi i z czym na co dzień musi mierzyć się Polonia.

Udanego kręcenia wam, świetnej pogody i "motzy" w nodze!

\o/

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
7b03f388-e7c2-464a-820b-eec04db599db
bdfadd88-7faf-45d4-8d36-82f68d70e7c5
86c17f71-02e0-4664-82f5-a3ce49ed05cf
9a15f4e7-56ed-4c5d-8918-58edbd5a494a
Loginus07

@pluszowy_zergling za 2 miesiące nocny rajdy rowerowe to będą powroty z domu do pracy ^^

pluszowy_zergling

@Loginus07 prawda Ale staram się cały rok kręcić, przy czym w zimie faktycznie po odkryciu trenażera jest to kusząca opcja, by ominąć konieczność całkowitej wymiany napędu...

Zaloguj się aby komentować

134 686 + 50 + 104 + 87 + 76 + 36 + 81 + 70 = 135 190

Nienajgorszy tydzień, szkoda, że dziś tak wieje, bo bym jeszcze coś dorzucił.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
Zielczan userbar
ede654ea-e609-425b-942e-3003b5df3dab
pluszowy_zergling

Ślicznie naturlane, masz mocną średnią na sporych dystansach, Dzik \o/ Korzystajmy z pogody, zanim się nie zrobi "zimno, ciemno, mokro, Polzga".

Zaloguj się aby komentować

133 846 + 734 + 45 + 61 = 134 686

Koszalin - Jaworzno rowerem.

Bez spania, bez drzemek (bowiem ze spaniem się nie liczy) ale za to powoli.

Dla tych którym nie będzie się chciało czytać:

Wyjechałem z Koszalina w sobotę przed siódmą rano, a do Jaworzna dotarłem w niedzielę po godzinie dziewiętnastej.

Dystans: 734km

Czas jazdy netto: 3028

Czas jazdy brutto: 3750

Przewyższenia: 3003 metry

Średnia: 24,3km/h

Budzik jak zawsze wyrywa mnie ze snu zdecydowanie za wcześnie. Wraz ze mną wstaje @vvitch, która tym razem potowarzyszy mi przez ledwie mrugnięcie okiem. Jedzie bowiem do pracy zarobić na kubeczek wody i pajdkę chleba. Ja zaś, będąc lekkoduchem i włóczęgą z natury, jadę nieco dalej.

Śpiesznie wychodzimy z domu i, jak już się rzekło moimi rękoma nieco wyżej, przez mrugnięcie okiem jedziemy razem. Mrugnięcia okiem mają tę właściwość, że trwają krótko, ledwie mrugnięcie okiem, toteż po krótkiej chwili rozstajemy się na rozstaju dróg. Jest słoneczny sobotni poranek. Przede mną długa droga, pełna przygód, niebezpieczeństw i niebezpiecznych przygód, z których, jak zawsze, mam nadzieję wyjść cało, a które na ogół nie mają miejsca.

Komu w drogę temu bidon w dłoń, skarpety na stopy i rower pod zadek jak mawiam od czasu do czasu. I pomimo tego, że trochę mi się nie chce, jadę. Skoro już wstałem…

Poranek mija dość leniwie. Z zapowiadanych trzynastu stopni Celsjusza pozostaje tylko kłamliwe wspomnienie w ustach Tomasza Zubilewicza, który objawił mi się na ekranie telewizora jakiś czas wcześniej.

Za Białogardem ściągam rękawki wykonując pierwszą sikpauzę tego dnia. Oczywiście rękawki ściągam w osobnym procesie niż wykonuję sikpauzę, bowiem zachodzi niebezpieczeństwo nawilżenia sobie nie tego elementu ubioru którego nawilżenia bym sobie życzył. Przelatując przez Białogard najeżdżam tylnym kołem na nieco zbyt wysoko wystającą ze ścieżki rowerowej kostkę i przez chwilę czuję jak ucieka mi tylne koło. Niweluję to dość głośnym “Oooooo-oooooo” i jadę dalej, bowiem moje umiejętności akrobaty oraz perfekcyjne panowanie nad rowerem powodują, że zupełnym przypadkiem się nie przewracam.

Za Białogardem wjeżdżam pomiędzy pola i lasy, upstrzone tym, czym upstrzone bywają pola i lasy: drzewami, żytem i zbożem przeznaczonymi na potrzeby tych lokalnych jak i mniej lokalnych pijaków oraz wiatrakami - te z kolei, jak przystało na wiatraki, straszą swoją obecnością Janusza Kowalskiego.

Teren zaczyna lekko falować, pojawiają się fałdki i niewielkie hopy. Przejeżdżam przez Rąbino kierując się na południe. Za wsią Sława zaczynają się długie fragmenty nieco podlejszego asfaltu - ten z pewnością pamięta (przynajmniej gdzieniegdzie) szczęśliwie miniony poprzedni ustrój. Długie fragmenty cuchną nostalgią okresu transformacji, a jeszcze kawałek dalej, na krzywym płocie ropiejącej rudery wisi przypomnienie ostatnich ośmiu lat - plakat wyborczy jakiegoś lokalnego idioty z Partii.

Pierwszą dłuższą pauzę robię w Złocieńcu. Zatrzymuję się w Żabce i zajadam hotdogiem ze smalcem (a tak naprawdę to nie - zajadam się hotdogiem bez smalcu), popijam wodą z kałuży (a tak naprawdę to nie - popijam wodą nie z kałuży) i do tego wszystkiego wpierdalam sobie Snickersa którego ukradłem ministrantowi. Słoneczko zaczyna grzać dość poważnie (wcześniej bowiem stroiło sobie żarty i grzało na niby). Piszę do ukochanej i melduję że trochę mnie plecy bolą. Ból pleców na tym etapie jazdy jest zwiastunem raczej ponurym z co najmniej dwóch powodów. Pierwszym jest fakt, że będzie powtórka z Warszawy, podczas której chciałem sobie kręgosłup wyrwać i wsadzić wiadomo gdzie (do podsiodłówki). Drugim jest fakt, że nie przejechałem jeszcze stu kilometrów, a już napisałem więcej tekstu niż przy niekiedy dłuższych lub ciekawszych wypadach. W obydwu przypadkach zapowiada się męczarnia - mnie będzie bolało, a Was (przynajmniej te trzy osoby które doczytają do końca) zanudzę swoimi wypocinami. Można jeszcze zaprzestać czytania. No dobra, sami chcecie…

Ze Złocieńca, dla odmiany, podobnie jak z Białogardu, wyjeżdżam na południe i kieruję się do Mirosławca. Tam mam przewidzianą kolejną pauzę w kolejnej tego dnia Żabce. Gdy docieram na miejsce okazuje się, że po Żabce pozostało jedynie niewyraźne wspomnienie w sercach lokalnej społeczności - sklep zniknął. Mam w bidonach jeszcze trochę wody więc niezrażony brakiem płaza jadę dalej.

Okoliczności przyrody są takie jakie są - jadę pośród od dawna nie uprawianych pól, zarośniętych teraz i niczym nieróżniących się od łąk, których to od pól nie odróżniam. Od czasu do czasu wjeżdżam pomiędzy drzewa zaznając nieco cienia i ochłody od coraz bardziej grzejącego słońca. Niewiele piasku przesypuje się w klepsydrze, niewiele wody upływa w rzece Cieszynce, którą minąłem przed kilkoma chwilami licząc od wcześniej i nim się obejrzałem dotarłem do Płaskopolski.

W Trzciance robię pauzę na Orlenie, na którym miarkuję czemu mi tak grzeje… Przypomniałem sobie, że zgodnie z zapowiedziami Tomasza Zubilewicza, poranek miał być cokolwiek rześki. Mając to na uwadze, na potówkę a pod koszulkę założyłem dodatkową warstwę aby nie wyziębić sutków - warstwę o której właśnie sobie przypomniałem. Pospiesznie ją zdejmuję - od razu robi się o wiele lepiej. Zajadam się tym, czym się zajadam i piję to co wypijam. Chwilkę odpoczywam, wymieniając w tak zwanym międzyczasie wiadomości z ukochaną. Z nieukrywaną ulgą zauważam że przestają boleć mnie plecy - biorę to za dobry prognostyk, dobrą monetę i dobrą nowinę, której nie przyniosło mi trzech nafuranych włóczęgów i zbieram się do dalszej jazdy.

W objęciach upału przejeżdżam przez kolejne zapomniane wioski, dawno nieodwiedzane pola i lasy, podziwiając to,m co akurat do podziwiania w mijanych przeze mnie okolicach jest - czyli zwykle nic lub niewiele. W tak nudnych okolicznościach mijanych okolic dojeżdżam do Obrzycka, w którym uzupełniam wodę w kolejnej odwiedzonej tego dnia Żabce. Piszę do @vvitch że w zasadzie to jest ok i lecę dalej na kolejną nieco dłuższą pauzę, która ma mi przypaść w udziale w Szamotułach. Tam docieram w okolicach wieczorynki. Zjadam co mam zjeść, uzupełniam po raz kolejny wodę w bidonach, która ulatuje dość szybko w trwającym, choć już zbliżającym się ku końcowi upale. Po kilku lub kilkunastu chwilach ruszam dalej.

Zachodzące słońce zaczyna pięknie malować nieboskłon płaskiej ziemi więc kilka razy zatrzymuję się popatrzeć i porobić zdjęcia. Im dalej w las, którego nie ma (bowiem jadę głównie przez pola na których pracują kombajny) tym ciemniej. Przeskakuję przez kolejne zapadłe wsie i miasteczka w których życie albo zaczyna z wolna zamierać i po ulicach snują się ostatni przedstawiciele lokalnych społeczności, powracający chwiejnie do swoich ruder, albo już zamarło i wszelcy plugawi Menelowie zalegli już, pochowani w swoich cuchnących norach. Mijam Buk w którym nieco źle skręcam (ale miarkuję dość szybko że jadę źle bowiem Wahoo wrzeszczy i mruga światełkami oznajmiając i pytają jednocześnie - kaj lecisz ciulu!) i w ciemnościach docieram do kolejnego miejsca Odpoczynku Nocnych Pedalarzy - na Orlen w Granowie. Zjadam nieco późną kolację, wypijam kawę i po raz kolejny uzupełniam wodę w bidonach. Przez chwilkę rozmawiam z @vvitch przez telefon, ale długa wskazówka na zegarze pogania mnie coraz bardziej - trzeba się zbierać.

W koszmary nocy wjeżdżam jeszcze będąc ubranym ledwie w rękawki i rozpiętego ultralighta, ale nim mija kolejne mgnienie oka postanawiam przywdziać wiezione w zanadrzu pończoszki, zwane dla niepoznaki nogawkami kolarskimi. Zatrzymuję się na przystanku pośród niczego i bacząc aby nie wlazł nań żaden cholerny pająk, których jest tu dość sporo, ubieram się jak przystało na człeka na ogół zmarzniętego w nocy - ciepło (ale bez rękawiczek - wziąłem je ze sobą gdyby w nocy wystąpiły siarczyste, lipcowe mrozy, ale póki co są niepotrzebne).

W Kościanie trasę poprowadziłem przez Złote Łuki (McDonalda znaczy się) ale jest mi na tyle dobrze, że postanawiam się nie zatrzymywać i jechać dalej. Na rynku natrafiam na dwójkę innych nocnych pedalarzy, ale są zajęci sobą w takim samym stopniu w jakim ja zajęty jestem sobą więc nie podchodzę. Robię tylko foto i gonię dalej.

W okolicach jeziora Wonieskiego spomiędzy zatopionych w ciemności drzew i szuwar wypełza lepka mgła. Mijam znak że droga do Wojnowic jest zamknięta i należy pojechać objazdem, ale decyduję się pojechać tak, jak miałem jechać pierwotnie z myślą że jakoś przejadę. Po kilku kilometrach dojeżdżam do owej zamkniętej drogi, która jest jednak otwarta o czym świadczą niedbale rzucone w kąt drogi barierki.

Kolejne kilometry uciekają bezpowrotnie, znikają pośród cieni i koszmarów nocy. W pewnym momencie, na kilka metrów przed rowerem, w miejscu w którym nie dostrzegam żadnych domów, tylko las i jakieś łąki, lampka wyławia z ciemności jakiegoś ubranego na ciemno typa, który stoi obok drogi i jedynie gapi się na mnie. To nie jest jeszcze ten etap jazdy, w którym widzę rzeczy których nie ma, więc serce zaczyna bić nieco szybciej, zwłaszcza że scena jest dziwnie niepokojąca. Trochę przyspieszam i znikam w ciemności, pozostawiając Mrocznego Dziadunia gdzieś z tyłu. Niedługo później natrafiam na człowieka uskuteczniającego zapewne przedporanny trening - ten ubrany przynajmniej w biały podkoszulek biegnie sobie naprzeciw mnie. Mijamy się obojętnie na wysokości lokalnego cmentarzyka.

Im dalej w leniwie wstający dzień tym więcej dzikiej zwierzyny. Kilka razy widzę sarny przebiegające przez drogę. Od czasu do czasu z coraz bledszej ciemności wyskakuje zajac. Raz nawet biegnąc w przydrożnym rowie, przez kilkadziesiąt metrów towarzyszy mi chyba jeleń. Przeskakuje zaraz przed rowerem na drugą stronę drogi i znika w polu kukurydzy. Przez całą noc minąłem też niezliczoną ilość (niezliczona ilość w moim przypadku oznacza więcej niż dziesięć, mniej niż sto) polujących kotów. Niektóre uciekały przed Nocnym Pedalarzem, inne gapiły się z kocią obojętnością a jeszcze inne ignorowały moją chwilową obecność.

Po godzinie czwartej nad ranem zaczynam padać na pysk. Bardzo chce mi się spać i jest mi cholernie zimno. Ledwie jadę i co kilka kilometrów robię krótki odpoczynek - zatrzymuję się na poboczu i na kilka chwil zwieszam głowę w ramionach. Po chwili zrywam się do jazdy i przez jakiś czas staram się mocniej przycisnąć aby odgonić nadciągającą z impetem senność. Kolarstwo szarpane uskuteczniam przez około godzinę. Po szóstej rano docieram do Odolanowa i zatrzymuję się na Orlenie. Po kilku chwilach dojeżdża kolega Adam. Znamy się już chwilę, Tomahawk zawsze po mnie wyjeżdżał na ultra, jeśli tylko jechałem w okolicach Kalisza, tak jest też tym razem:) Przed dalszą jazdą uskuteczniamy chwilowe pogaduchy. Zrzucam nocne ciuszki i zostawiam na sobie tylko rękawki (spodenki i koszulkę, takoż buty i helmet mam na sobie - proszę nie pomyśleć że będę jechał zupełnie nago i straszył lokalne niewiasty i lokalnych dżentelmenów w kufajkach). Adam decyduje się mnie holować na kole przez kolejne sto kilometrów za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Uznaje też że setkę objedziemy bez żadnych pauz i ze średnią dochodzącą do 30km/h - o tym oczywiście nie mówi, ale od wspólnego startu czuję że średnia mi nieco podskoczy. Na kole udaje mi się jechać przez około dwadzieścia kilometrów, później jest różnie. O ile na prostych i płaskich fragmentach jadę jako tako, tak na każdej hopie puchnę i zostaję z tyłu. Adam czeka i prowadzi cierpliwie, niczym tybetański mnich. Szybko przejeżdżamy przez Ostrzeszów, Kępno i Bolesławiec, zjadając kołami coraz pośledniejszy asfalt. W Praszce robimy pauzę na stacji paliw. Uzupełniamy zapasy i dalej jedziemy każdy po swojemu. Adam wraca do Kalisza, ja zaś jadę dalej. Przez Olesno i Dobrodzień dojeżdżam do miejscowości Zawadzkie. Tam też robię pauzę w Żabce. Słońce grzeje już dość poważnie. Wodę z jednego bidonu przeznaczam do polewania samego siebie, drugą do picia. Zaczynają mnie boleć stopy. Póki co asfalty ponownie stały się przyzwoite (za wyjątkiem małego remontowanego fragmentu zaraz za Żędowicami) więc mimo coraz większego bólu jedzie się nienajgorzej. Zmęczenie jednak daje się mocno we znaki.

Przed Tarnowskimi Górami licznik pokazuje trzydzieści trzy stopnie Celsjusza. Czuję że pod kołami topi się asfalt - nieosłonięte cieniem drzew fragmenty drogi są miękkie i powodują znaczne spadki mizernej i tak prędkości - czuję jak droga sama mnie spowalnia. W mieście ochoczo korzystam ze świetnie wykonanej infrastruktury rowerowej i pomimo tego, że trasę puściłem przez chyba największe hopki w okolicy, jedzie mi się dość dobrze. Później niestety następuje Aglomeracja… W mgnieniu oka (które trwa dość krótko o czym już pisałem jakoś na początku - czyli wczoraj) przypominam sobie czemu tak bardzo nie lubiłem tamtędy jeździć…

Drogi są - zwykle dziurawe. I to dziurawe w taki sposób że potrafią zatrzymać w miejscu.

Infrastruktura rowerowa jest - zwykle jej krótkie fragmenty zaczynają się nagle by równie nagle zakończyć swoje trwanie w miejscu zupełnie losowym. Zwykle są też tak oznaczone że o ich istnieniu dowiaduję się w chwili, w której się kończą. W Radzionkowie natrafiam na brak wiaduktu nad linią kolejową o czym informuje znak znajdujący się… w miejscu braku wiaduktu - wracam się po dziurawych drogach, przeprowadzam rower jakąś kładką z jednej strony miasteczka na drugą, po drodze puszczając kondukt żałobny i nadal tak samo dziurawymi drogami gnam w kierunku Dąbrowy Górniczej. Dopiero tam, w okolicach zbiornika Kuźnica Warężyńska (dawna Pogoria IV chyba) wjeżdżam w znane sobie rejony. Asfalt momentami nadal jest badziewny jak cała Aglomeracja Śląska i połowa Zagłębia, ale już czuję metę nosem.

Do Jaworzna docieram po wieczorynce, dnia siódmego (a drugiego dnia mojej jazdy). Męczę ostatnią hopę do centrum, robię zdjęcie typa z siekierą siedzącego pod lichym drzewem na rynku i po jedynej sensownej ścieżce w mieście (po Velostradzie) docieram do mamy. Trud ukończon.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
a325e64c-d5b9-4310-b536-b15addf5689e
pluszowy_zergling

No fajny spacerek, ja bym skonał... szacuneczek Panie Ultras Focie słodkie, cieszę się, że bez większych niespodziewanek poza oczekiwanymi "o, remont, a może byśmy dali komuś znać, a nieeee, sensu nie ma, domyślą się" jak to wszędzie co roku bywa

Mordi

@pluszowy_zergling Dziękuję serdecznie:) Ujeby na ultra to zasadniczo norma, choćbyś nie wiem jak zaplanował trasę to trafi się krótki fragment, dla zasady. Ale ogólnie wyszło całkiem nieźle:)

Zaloguj się aby komentować

133 467 + 16 + 3 + 181 + 4 + 6 + 4 + 5 + 4 + 6 + 4 + 6 + 16 + 4 + 6 + 4 + 10 + 19 + 26 + 4 + 5 + 4 + 6 + 4 + 6 + 6 + 4 + 6 + 4 + 6 = 133 846

Zaległości z dwóch tygodni. Najdłuższa jazda - z Chociwla przez kilka zachodniopomorskich gmin do domu - z Pan @Mordi. (。◕‿‿◕。)

Trasa była wstępnie zaplanowana na 194 km z opcją wydłużenia do 200, ale trudy pierwszych kilometrów zaważyły na tym, że było skracane. A były to dwie ulewy jedna po drugiej na samym początku oraz bardzo, ale to bardzo dziurawe drogi. Jedna z tych dróg, z osobliwymi szykanami usypanymi z gruzu, zdobyła specjalne miejsce w moim serduszku i zrobiłam jej pamiątkowy segment na #strava. Im dalej, tym lepiej - z Reska do Świdwina dojechaliśmy nowiutką DW152, która nie jest jeszcze w całości oddana, więc ruch na niej był minimalny. Tym bardziej nie chciało nam się wjeżdżać nigdzie, gdzie straszyło ujebem.

Gdy już się wydawało, że najgorsze za nami, za Białogardem zwróciłam uwagę na bardzo ciemną deszczową chmurę na zachodzie. Mordi uspokoił mnie, że to burza przechodząca nad Kołobrzegiem. Kilka kilometrów dalej okazało się jednak, że Kołobrzeg niebezpiecznie szybko zbliża się do Koszalina. xD Przed samym domem nastąpiło największe tego dnia pogodowe pie*dolnięcie z gradem, deszczem i piorunami. (ʘ‿ʘ)

Max square: 13x13
Max cluster: 378
Total tiles: 2771 (+95)

#rowerowyrownik #szosa #vanrysel #kwadraty #100km (nr 12)

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
541a93cd-1897-4a88-b943-d33cf376ce26
011b4965-34a2-4b1e-87bb-79acdefa86ea
56fd34e1-bf12-488a-8fbe-8acfee825f58
pluszowy_zergling

Fajne to turlanie, jak wjedziesz do "bidnej" gminy to czasem jedziesz po łatach bardziej niż po drodze, wbijasz do bardziej zamożnej i nagle asfalt luks torpeda...

vvitch

@pluszowy_zergling Paaanie, tam to bida aż piszczy. Słyszałam wielokrotnie narzekania na stan dróg w moim województwie, ale zawsze myślałam, że to przesada. No to teraz już wiem, skąd te złe opinie.

pluszowy_zergling

@vvitch Troszkę turlam od tamtego roku po Małopolsce, jestem ewidentnie mniejszym długodystansowcem od Pani i Lorda @Mordi i ewidentnie zauważam różnice między powiatami, drastyczne.

Zaloguj się aby komentować

133 185 + 68 = 133 253

Zainspirowany tym jakie dystanse i przewyższenia robi przez ostatnie dni kolega @austrionauta postanowiłem szarpnąć się na pierwsze w życiu rowerowe 1000m i to po #gravel . I to byl błąd xD Moja amatorszczyzna dała mi popalić. Wyjechałem po calym dniu pracy, na głodniaka i o samej wodzie. Po 50km odcięło mi prąd w nogach. Na szczęście w lesie masa poziomek i jagód więc podjadłem parę garści, ale za mało, za póżno, więc i tak wracałem na oparach ze skurczami w łydkach.

W dodatku tuż przed jazdą rzuciłem smar na suchą pogodę a gdzieś po 40km przejeżdżałem przez rzekę. Nie dość, ze cały smar spłynął w pizdu i łańcuch zaczał skrzypieć jak dziadkowe kolana to jeszcze w zimnej wodzie doszczętnie przemoczyłem buty i zaraz straciłem czucie w stopach xD

No, ale nie było tak źle, pierwsze 1000m zrobione, fajne spoty odkryłem i to w sumie kilkanascie km od domu. Z plusów ujemnych to uświadomiłem sobie, że muszę jeszcze trochę kg zrzucić i potrenować jeśli chcę zrobić trasę z mojej bucketlisty.

#rower #rowerowyrownik #norwegia
f704a783-aecd-4938-9eb6-bd6b17ef088f
28b1474d-1260-4f49-8c5c-b39064642842
948c5a76-56f8-48f4-b41b-52fd68b6bf5c
1d1be74d-d5df-431b-ad6c-08f537832758
a386752c-b456-46d4-a25f-dcb9ff3abd08
pluszowy_zergling

Hej, przecież zrobione i ponad 1k up, super!

Ja wiedząc, że wybieram się na nocną ustawkę rowerową przy przejeździe z biuro -> obiad -> praca zdalna z domu od razu zamówiłem ekstra obiadek a w domku dojadłem z 1k kcal, bo wiedziałem, że mnie dziady "ale będziemy spokojnie jechać" przeciorają


I to był dobry pomysł

b8e5819b-2f6b-42f7-bb1e-f555eaf1a375
Stashqo

@pluszowy_zergling mi wg. stravy wyszło ponad 3k kcal spalone, wg. zegarka prawie 4k. Nie wiem ile w tych wyliczeniach prawdy, ale po powrocie do domu pierwsze co zrobiłem to otworzyłem lodówkę, wyjąłem ćwiartkę arbuza i opierdoliłem na raz xD


W grupie nigdy nie ma spokojnego jechania, zawsze znajdzie się jakiś wyrywny a reszcie zaraz włącza się rywalizator ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

133 068 + 117 = 133 185

Słowenia #gravel dzień trzeci i ostatni. Trasa wiodła lasami w okolicach Kranj i potem dobrze znaną mi drogą rowerową D-1 od Jesenic przez Kranjską Gorę i Tarvisio. Z jednej strony najprzyjemniejszy, jeśli chodzi o trasy (bo w miarę równe szutry i potem asfalt), z drugiej - czuć było już ogólne zmęczenie materiału - 3 dni na nieco ponad 400km i 5000m przewyższeń to trochę sporo.
W każdym razie, pętla po zachodniej części Słowenii zaliczona, na przyszły rok zostawiam sobie część wschodnią. Jeśli chodzi o część logistyczną, to udało mi się spakować na 3 dni w tych kilka jackpacków które są na rowerze, niczego nie brakło, noclegi w agroturystykach za 50€, nie zmokłem, nie zmarzłem i pysznie jadłem po drodze. Polecam!
#rower #rowerowyrownik #urlop #slowenia
b823ceb4-9b77-4eda-8075-ba20b5b08f04
0b5aefc8-05a3-44b7-b47d-5158417bead5
f36e02c7-4912-41ca-b103-7f530434c4ed
20cdd81c-420e-4ee7-921b-29137e00b000
Magnifice

@austrionauta gdzie znalazłeś te noclegi? Po bookingu to nic w tej cenie nie widziałem. Co możesz w tej okolicy polecić do zobaczenia (na pieszo?)

austrionauta

@Magnifice rezerwowałem na bookingu ze 2 mies temu; a "w tej okolicy" to trochę za ogólnie. Jak jesteś niedaleko Socy, to cokolwiek tam, można popłynąć rzeką, można spacerować wzdłuż, zajrzeć nad wodospady np w rejonie Tolmina czy Kozjak. Słowenia ma tez bardzo dobrze przygotowaną info turystyczną na slovenia.info

pluszowy_zergling

Kawał świata zwiedzony, super!!! \o/

Zaloguj się aby komentować

133 028 + 20 + 20 = 133 068

Za ten tydzień. Na letnich oponach (w końcu), jakoś dziwnie ciężej się jeździ.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
Yes_Man

@macgajster Trzeba posmarować żeby ślizgały się jak zimowe ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

macgajster

@Yes_Man ja to sądzę, że hamulce trzymają i to je trzeba lekko naoliwić

Zaloguj się aby komentować

132894 + 134 = 133028

Dzień drugi zaliczony. Dolinę Socy zostawilem za sobą, wjeżdżając w rejony winnic ciągnące się od Novej Goricy do Postojnej. Tym razem obyło się bez ujebow, ale droga wymagająca - ciagłe góra / dół, bo winorosl tak lubi , a i w bonusie znalazł się w mordę wind. Po drodze wiele opuszczonych gospodarstw i budynków, niektóre taksa na sprzedaży. Jak komuś się marzy romantyczna uprawa wina na końcu świata, to jest to właśnie to miejsce. Nie chciałem wjeżdżać do Lubljany, a jej ominięcie oznaczało jedno - tradycyjnie na sam koniec górka killer-prawie 4 km z 10%.
#rower #gravel #słowenia #rowerowyrownik #urlop
3b941b60-2ea8-4749-93e0-a1078fb9792b
de0d1739-44ec-4588-9c6c-08bb642a3f51
95419bba-e623-4a56-a614-de0200d55dfa
a0908451-4da7-4d5d-a2a1-cdf952cad2f3
Stashqo

1748m... o skurwensyn ༼ ͡° ͜ʖ ͡° ༽


BTW. mam kogoś na czarno i nie widzę wpisu czy przeskoczyłeś bazową kilometrówkę?

austrionauta

@Stashqo po twoim wpisie dodałem dwa moje, km powinny być ok

Stashqo

@austrionauta ok, nie widzę pierwszego w takim razie ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

Zaloguj się aby komentować

132737 +157 = 132894

Dzień pierwszy gravelowej wyprawy (prawie) dookoła Słowenii. Dużo jazdy wzdłuż Socy, to jedna z najpiękniejszych rzek na tym kontynencie. Boskie widoki jednak i tak nic nie zmienia i moja nienawiść do komorowych tras na gravel nigdy nie wygaśnie. Prowadził takimi ujebami że miejscami ciężko było pchać, o jeździe nie wspomnę. A na sam koniec była jeszcze górka 6km podjazdu z nachyleniem 8%. Musiałem wyglądać rozpaczliwie bo aż jeden chłop się zatrzymał i spytał czy chce żelu i czy ogólnie jest ok:) no oczywiście że było;)
#rower # gravel #słowenia #urlop
ab61799f-70b8-4c70-9bea-36ba9ce49c70
0954c48d-9a22-4c4a-8c7a-85051381b8a8
bdbeb30a-6c28-4313-b084-94fdfe4f645e
9ba59f22-764c-4f9e-9aa9-90d2704eca1b
pluszowy_zergling

Heej, sporo! Udanej przygody, jesteś ślicznie uzbrojony, dasz radę! Tyś w 1 dzień pobił mój rekord życia, ciekawe ile będziesz turlać ?


Szerokości, zero wypadków i samych przyjemnych wrażeń, obrazki nie z tej ziemii!!! \o/

Zaloguj się aby komentować