Zdjęcie w tle
Książki

Społeczność

Książki

783
858 + 1 = 859

Tytuł: Dzieci Diuny
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
ISBN: 978-83-8188-474-7
Liczba stron: 554
Ocena: 5/10

Mam problem z tą książką - utknęłam na niej na ponad miesiąc (dwa?) i w zasadzie nie mogę powiedzieć żeby mnie jakoś rozczarowała jeśli chodzi o treść ale też mnie nie porwała. Za dużo w niej tych rozkmnin filozoficznych bohaterów, nie przekonały mnie tym razem opisy jak taka wszechwiedza związana z jasnowidzeniem i doświadzeniem nieskończonej ilości żyć swoich przodków wpływa na jednostkę ludzką. Wydawało mi się to takie jednak naiwne. Może nie jestem też do końca obiektywna bo przez duże przerwy w czytaniu w zasadzie nie miałam możliwości wczuć się w książkę i przeżycia bohaterów ale też chyba sama książka tego nie ułatwiała. Na pewno nie jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich tylko raczej dla takich jak ja ludzi z OCD którzy jak już zaczną czytać cykl to muszą go skończyć

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #literatura
5a57953b-5bee-4b6a-a4ac-6e18e9980efa
SuperSzturmowiec

Aż strach mam by to otworzyć i zacząć czytać . Ogólnie na hejto średnie oceny tych Diun

49f56c81-4e2f-4743-8f7a-db80397598de

Zaloguj się aby komentować

Cerber108

Pamiętajcie o używaniu karty klienta - zawsze doliczy kolejne 5% rabatu, ale nie pamiętam czy od ceny po, czy przed tą promką.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Newsy książkowe od Whoresbane'a!  

Dom Wydawniczy REBIS przedstawia nową książkę Petera Heathera. "Chrześcijaństwo. Triumf religii" ma zaplanowaną premierę na 26 listopada 2024 roku. Wydanie w twardej oprawie liczy 784 strony, w cenie detalicznej 129 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Przez pierwsze trzy stulecia istnienia chrześcijaństwo systematycznie zdobywało wyznawców, lecz wciąż było tylko jednym z wielu wyznań świata rzymskiego. Dopiero pozyskanie cesarza Konstantyna i status religii państwowej sprawiły, że odniosło spektakularny triumf. Tysiąc lat później chrześcijańscy władcy panowali już w całej Europie, a religia ta była mocno zakorzeniona w świadomości społecznej. Jak jednak dowodzi Peter Heather, wcale nie było to przesądzone.

Chrześcijaństwo musiało toczyć nieustającą walkę zarówno z odstępstwami we własnych szeregach, jak i z innym wyznaniami. Od kryzysu, który nastąpił po upadku cesarstwa rzymskiego, wskutek czego samo przetrwanie tej religii wisiało na włosku, po zdumiewającą rewolucję z XI wieku, która uczyniła papieża głową olbrzymiej międzynarodowej organizacji, Heather śledzi kameleonową zdolność chrześcijaństwa do samookreślania się na nowo oraz jego niezwykłą umiejętność mobilizowania i wykorzystywania swych sił.

Sukces chrześcijaństwa polegał nie tyle na zdefiniowaniu zasad wiary, ile na przeistoczeniu jej – za sprawą uczonych i prawników, prowincjonalnych funkcjonariuszy, misjonarzy na odległych rubieżach kontynentu – w instytucję sprawującą religijną władzę niemal nad wszystkimi narodami średniowiecznej Europy. Oto tajemnica jego niezwykłego powodzenia.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #historia #starozytnosc #peterheather
eb62c432-b712-4920-a5ec-ffa11487bcd7

Zaloguj się aby komentować

#nowosciksiazkowe

Parę dni temu polską premierę miała ciekawa książka Technofeudalizm: co zabiło kapitalizm?

Nieważne, czy chcesz przekazać pieniądze znajomemu, zacząć subskrybować „New York Times” czy kupić skarpety dla babci, płacąc kartą kredytową, musisz w zamian dać cząstkę siebie: uiszczasz niewielką lub wysoką opłatę, ale zawsze oddajesz jakąś informację o swych upodobaniach, niekiedy poświęcasz własną uwagę, a najczęściej wyrażasz zgodę na dalsze zbieranie danych (a w konsekwencji manipulowanie) przez jakiegoś giganta Fintechu, z pomocą którego potwierdzisz w jego oczach, lub jemu podobnej instytucji, że jesteś… sobą.

Witajcie w technofeudalizmie…

Nasza uwaga zbyt była zajęta pandemią, niekończącymi się kryzysami finansowymi oraz rozrostem TikToka. W ich cieniu jednak zrodził się nowy i jeszcze bardziej bezwzględny system. Gigantyczne sumy, które miały zasilić nasze gospodarki po krachu z 2008 roku, trafiły zamiast tego do największych spółek technologicznych. Z ich pomocą zbudowały one prywatne lenna w chmurze i sprywatyzowały internet.

Jak podkreśla Yanis Varoufakis, technofeudalizm to nowa siła przekształcająca nasze życie i świat dookoła nas, a równocześnie największe zagrożenie dla wolności jednostki, dla naszych prób powstrzymania katastrofy klimatycznej – a wreszcie i dla samej demokracji. Rozpala on również kolejne napięcia geopolityczne, w tym nową zimną wojnę między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Wspierając się na podaniach z greckiej mitologii jak i popkultury, od Homera po serial Mad Men, Varoufakis wyjaśnia w jaki sposób ta rewolucyjna zmiana niewoli nasze umysły, jak odmienia zasady globalnego układu sił, a wreszcie, co możemy zrobić, aby jej się przeciwstawić.

https://glowbook.net/produkt/technofeudalizm-co-zabilo-kapitalizm/

#ksiazki
98bdbba8-da52-45e7-b5c5-2fd3653eb265

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Drugi news / 08.10.2024

Jacek Piekara udzielił wywiadu, w którym podał kilka informacji na temat przyszłości Cyklu Inkwizytorskiego.

Zbiór pięciu opowiadań ze świata inkwizytorów "Mroczne Wieki: Brytania", opowiadający o wojnie pomiędzy Sabatami czarownic a Świętym Oficjum, w formie słuchowiska ukaże się w pierwszej połowie 2025 roku. Nie wiadomo czy książkowa i e-bookowa wersja zbioru ukaże się w tym samym terminie.

"Czarna śmierć" będzie mieć kilka tomów. Jeden z nich ponownie zaprowadzi nas na Ruś, tym razem do Moskwy, rządzonej przez opętanego, okrutnego i demonicznego cara. W kolejnym akcja zawędruje do Rzeczpospolitej Polskiej.

"Siedmiu wspaniałych Rzymian" to opowieść o inkwizytorii Valerii Flavii - książka jest częściowo napisana. Krótko o treści:

Opowiada o wyprawie niewielkiego oddziału rzymskich żołnierzy w sam środek germańskich puszczy. A że mamy IV wiek naszej ery, więc Germania jest zaludniona głównie przez wrogów Rzymu i wrogów chrześcijaństwa. To w Siedmiu wspaniałych Rzymianach poznamy wyjaśnienie jednej z wielkich tajemnic chrześcijaństwa oraz zobaczymy narodziny klasztoru Amszilas, który ponad tysiąc lat później znamy jako centrum nie tylko wiary, ale i rządów.

"Rzeźnik z Nazaretu" - autor bardzo by chciał napisać tę książkę i domknąć wątki, jednocześnie uważa ją za bardzo wymagającą i nie możemy się jej prędko spodziewać.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #zyskiska #fantasy #inkwizytor #piekara #jacekpiekara #cyklinkwizytorski
636cd3dc-ab3b-44cd-8bfe-76ab8aab17a7
smierdakow

Na pewno trzyma poziom jak tyle pisze xD


A jego czytelnik pewnie się śmieje z czytelniczek Blanki czy Mroza xd

Bing0Bang0Bong0

@smierdakow nie zapominaj o Czornyju. Piekara, Mruz, Czornyj, 3 jeźdźców lania wody i trzepania klepaków XD

Whoresbane

@smierdakow Z poziomem jest różnie. O dziwo dwa ostatnie tomy Ruskiej Trylogii dorównywały poziomem pierwszym tomom cyklu. Z kolei "Dziennik czasu zarazy" to turbo gniot. Najnowszy dopiero zaczynam więc nie wiem.


Jechanie po Blance czy Mrozie jest akurat obowiązkiem. Piekara to wybór xD

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

Przyjdzie jej zapłacić. A Babcia dostatecznie dobrze znała się na magii, by wiedzieć, że cena będzie wysoka. Ale jeśli człowiek martwi się ceną, to po co w ogóle wchodził do sklepu?

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
splash545

Na przykład po to, żeby te ceny sprawdzić i zobaczyć czy nas stać czy nie. Albo po to, żeby sobie pooglądać rzeczy, na które nas nie stać w celach rozrywkowych. Można też wejść sobie pogadać i pozawracać dupę osobom tam pracującym.

moll

@splash545 czekałam na taki komentarz

splash545

@moll szybko poszło xd

Mr.Mars

@moll Babcia też podniesie ceny za magiczne usługi i wszystko będzie takie samo.

moll

@Mr.Mars gorzej jak magia podniesie ceny babci xD

vredo

@moll Kurde a już miałem pytać łer cytat a on tu se leży i czeka na pioruna. Zwiódł mnie zegarek, nie wiedziałem, że już trzynasta xd

I że już ftorek

xd

moll

@vredo to może zaskoczyć xD

vredo

@moll Kiedyś przejrzę Twoje wszystkie wpisy i wygrzmocę :*

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!  

Dom Wydawniczy REBIS zapowiada dodruk kolejnej książki Petera Heathera. "Imperia i barbarzyńcy. Migracje i narodziny Europy" wracają na sklepowe półki 22 października 2024 roku. Wydanie w twardej oprawie ma 768 stron, w cenie detalicznej 119 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Kiedy w dalekim palestyńskim miasteczku rodził się Chrystus, Europa była podzielona na dwa krańcowo różne światy. Krąg śródziemnomorskich wybrzeży, zjednoczony pod rzymskim panowaniem, był światem filozofii, ponadczasowej literatury, zawodowej armii, olśniewającej architektury i sprawnej kanalizacji. Resztę kontynentu zamieszkiwali rolnicy produkujący na własne potrzeby, zorganizowani w drobne związki polityczne, w większości należący do germańskiej grupy językowej, którzy nie znali pisma ani kamiennych budowli.

Tysiąc lat później Europa wyglądała już zupełnie inaczej. Jej wschodnie regiony opanowali Słowianie, ludy germańskie częściowo zajęły dawne domeny Rzymian i Celtów, przede wszystkim zaś na dobre została przełamana dominacja basenu środziemnomorskiego, choć wiele wzorców kulturowych - w tym tak istotne jak chrześcijaństwo, pismo, sztuka murarska – trafiło do najdalszych zakątków kontynentu. Jak doszło do tego, że Europa stała się areną masowych migracji, że w tym tyglu wykuwały się nowe struktury państwowe i kulturowe, że przestała być barbarzyńska?

Heather z rzadkim wśród uczonych talentem narracyjnym łączy rzetelną analizę historyczną z barwną, potoczystą opowieścią. Niczym jeden z ostatnich rzymskich cesarzy z determinacją dąży do uporządkowania biegu historii, która w każdej chwili grozi rozsypaniem się w chaotyczny bezład – jednakże w przeciwieństwie do nich udało mu się to wspaniale.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #historia #starozytnosc #peterheather
e1bc48a9-dfd6-4c6f-b4ee-5cac7f8e4b3a

Zaloguj się aby komentować

857 + 1 = 858

Tytuł: Kundle
Autor: Katarzyna Groniec
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 5/10

#bookmeter

Ojciec był chudy, bo już w Łomży zrezygnował z życia, chociaż wszyscy woleli myśleć, że to przez wojnę tak zmarniał.

Panią Groniec kojarzyłem jako wokalistkę, bardzo nawet lubię jej wspólne z panem Robertem Janowskim wykonanie utworu Na strunach szyn pochodzące z musicalu Metro, którego nie widziałem na żywo, a który na żywo bardzo chciałbym zobaczyć, choć najbardziej to w jego pierwszej obsadzie, co wydaje się już, niestety, niemożliwe.

Pani Groniec nie kojarzyłem w ogóle z literaturą, w czym miałem rację, bo wydana w zeszłym roku nakładem wydawnictwa Nisza książka Kundle to jej literacki debiut. Z piszących wokalistek kojarzę panią Kasię Nosowską, jedną z jej książek nawet zdarzyło mi się przekartkować, ale jakoś po tym przekartkowaniu przeczytać nie miałem ochoty. Książkę pani Groniec przeczytałem. Przeczytałem wczoraj, bo książka pani Groniec jest krótka, a wczoraj była niedziela i to w dodatku ta wczorajsza niedziela była jedną z tych niedziel, które absolutnie nie zachęcają do podjęcia jakichkolwiek innych aktywności poza czytaniem. Chciałem sobie, jak to pan Stasiuk gdzieś ładnie napisał (chyba w Dziewięć?) skrócić sobie nią czas, ale jakoś całkiem długo mi z nią jednak zeszło.

Ta książka to taka mozaika osadzona na Górnym Śląsku. Historia powiedziana za pomocą różnych bohaterów, z których każdy ma jakąś swoją historię, a następnie historie te splatają się ze sobą tworząc na końcu coś w rodzaju jednej historii, która dodatkowo rozgrywa się w kilku planach czasowych. Taki mały kawałek świata przedstawiony za pomocą jeszcze mniejszych kawałków, jak to mozaika. Taki sam zabieg znam choćby z Domów i innych duchów pani Marty Bijan czy też Opowieści galicyjskich wspomnianego wcześniej pana Andrzeja Stasiuka. Zabieg to ciekawy, choć wydaje mi się trudny w realizacji, a przynajmniej w realizacji takiej, żeby uwagę czytelnika skutecznie przykuć, żeby tym czytelnikiem zawładnąć, wciągnąć go do świata opowieści, zwłaszcza kiedy tym czytelnikiem jestem ja. Z tej trójki najlepiej udało się to pani Bijan, która, o czym ostatnio dowiedziałem się niedawno, z pewnym nawet zaskoczeniem, jest podobno przedstawicielką tego nurtu, który to nie bardzo mnie interesuje, a który nazywany jest young adults. Pozwoliłbym się sobie z tym nie zgodzić, przynajmniej na podstawie posiadanej przeze mnie wiedzy, ale nie o tym jest ten wpis, więc nie będę myśli rozwijał.

Co do samych Kundli, to oprócz tego, że historia rzeczywiście się w tych Kundlach splata, to nie mogę powiedzieć żeby była dla mnie jakoś szczególnie pasjonująca. Ot, kilka, może nie specjalnie zwykłych, ale też nie specjalnie szczególnych migawek z życiorysów. Żaden też z bohaterów, może poza Gorylem, raczej nie pozostanie mi na dłużej w pamięci, jakoś nie byli dla mnie ani w żaden sposób bliscy, ani szczególnie ciekawi. I tak czytałem sobie w pochlebnych recenzjach tej książki, że to nie o historię w niej chodzi, a o coś innego. O narrację na przykład, jaką pani Groniec posługuje się ze sprawnością literackiego ucha i języka, jakiej zazdrości się nie tylko debiutantom. Takie właśnie słowa można przeczytać na okładce, a podpisała się pod nimi pani Eliza Kącka. Cóż, ja się pod nimi nie podpisuję. Ten język, jakim posługuje się pani Groniec, był, rzeczywiście, momentami dla mnie fascynujący, ale żeby w całości zachwycił, to jednak nie. Daleko było mu do tego, czym zachwycałem się na przykład przy lekturze pana Schulza, tak w szczegółach, jak i w całości. Podobały mi się niektóre zdania, niektóre nawet bardzo, podobały mi się niektóre opisy, podobały mi się spostrzeżenia i sposób ich prezentacji, jak choćby szyta na miarę historia, której uczyła dyrektorka PRL-owskiej szkoły. Podobało mi się też, co zwykle mnie razi, połączenie języka polskiego z językiem śląskim – nie że akurat ta konkretna mieszanka mnie razi, ale takie mieszanki w ogóle; zwykle wydają mi się nieudane. No ale to wszystko to jednak trochę za mało dla mnie do tego, żebym mógł powiedzieć, że mi się ta książka podobała. Z drugiej strony nie mogę też powiedzieć, że mi się nie podobała. Taka sobie była. W sam raz na nudną, szarą niedzielę, którą można było, co prawda, spędzić lepiej. Ale równie dobrze można było ją też spędzić gorzej.
b32e9265-922a-4685-a17f-bccf73fbb1fd

Zaloguj się aby komentować

856 + 1 = 857

Tytuł: Autobiografia. Wieczna młodość. Aneks do wszystkich pozostałych
Autor: Joanna Chmielewska
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Vers
ISBN: 8371270054
Liczba stron: 235
Ocena: 5/10

Piąta część Autobiografii Chmielewskiej, w 2006 wznowiona pod tytułem Wtórna młodość.

Nie jest to dzieło autobiograficzne sensu stricto, słowo „aneks” też do tego tomu średnio pasuje, bardziej robi on wrażenie próby wskrzeszenia staropolskich sylw W tym tomie można znaleźć niemal wszystko: niezrealizowane scenariusze radiowe, przepis na wcierkę rycynową, anegdoty z życia pisarki, refleksje na temat życia, wszechświata i całej reszty (niektóre wciąż aktualne, inne rodem z uniwersytetu chłopskiego rozumu). O ile poprzednie części Autobiografii można jeszcze polecić osobom, które z twórczością Chmielewskiej niewiele miały do czynienia, tak Aneks to pozycja tylko dla ultrafanów pisarki.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
eae4ce64-267c-4afa-86e8-92d7c89cdec4
marcin-3-0

@AndzelaBomba Jakiś dzień świstaka z tą Chmielewską. Ona się nie kończy, jak Stefania Forrester

AndzelaBomba

@marcin-3-0 teraz to już koniec akurat, bo dwóch ostatnich tomów Autobiografii już nie posiadam i mi się nie chce ich ani wypożyczać, ani czytać 😛

marcin-3-0

@AndzelaBomba Toś se wybrała misję życiową

Zaloguj się aby komentować

855 + 1 = 856

Tytuł: Pani Jeziora
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Supernowa
ISBN: 9788375780697
Liczba stron: 596
Ocena: 8/10

Pani Jeziora to ostatnia część sagi o Wiedźminie, która zamyka epicką opowieść o losach Geralta z Rivii, Ciri, Yennefer oraz licznych postaci drugoplanowych. Książka, pełna magii, politycznych intryg, dramatycznych wydarzeń i refleksji nad ludzką naturą, staje się zwieńczeniem nie tylko przygód bohaterów, ale także głębszej narracji o losie, przeznaczeniu i cenie, jaką się za nie płaci.

Powieść jest wyjątkowo wielowątkowa, łącząc różne linie czasowe i miejsca akcji. Ciri, bohaterka, wokół której skupia się fabuła, musi stawić czoła swoim przeznaczeniom i trudnym wyborom, a Geralt, wierny swym zasadom, wyrusza na ostateczną misję, próbując ją uratować. Sapkowski zręcznie prowadzi narrację, przeplatając wątki polityczne, magiczne i osobiste dramaty postaci.

Jednym z największych atutów książki jest jej melancholijny, wręcz mityczny ton. Choć świat Sapkowskiego zawsze był brutalny i surowy, tutaj do głosu dochodzi jeszcze głębsza refleksja nad sensem życia, miłości, wojny i śmierci. Pisarz nie boi się ukazywać gorzkich zakończeń ani niejednoznacznych rozwiązań, które często pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi.

Pani Jeziora to powieść, która momentami może wydawać się wymagająca – szczególnie przez liczne zmiany perspektyw i przeskoki czasowe. Niektóre wątki mogą również sprawiać wrażenie zbyt rozwlekłych, a finał może nie zadowolić wszystkich czytelników, szczególnie tych, którzy oczekują bardziej klasycznego zakończenia. Mimo to jest to epickie i emocjonujące zamknięcie historii, które na długo zostaje w pamięci. Mi przy drugim podejsciu po latach podobalo sie zdecydowanie bardziej niz za pierwszym razem.

Podsumowując, Pani Jeziora jak i caly cykl, to książki pełne emocji, głębi i trudnych tematów. Sapkowski zamyka sagę z rozmachem, ale nie ułatwia życia czytelnikom, zmuszając ich do refleksji nad losami bohaterów.

Prywatny licznik: 28/11606

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Piesek userbar
b6b44ba7-19e8-4ed9-a7a6-e4de27e9e390
fortix

Ja jakoś z miesiąc temu zakończyłem sage. Piękna przygoda, nie zapomnę jej nigdy. Poczułem aż pustkę jak się to juz skończyło. Może jakieś sugestie, co poczytać dalej?

Vakarian

@fortix jeśli nie czytałeś Trylogii husyckiej od Sapka to gorąco polecam

Piesek

@fortix Sapkowskiego Trylogia Husycka jest fantastyczna, ale ma troche podobnych motywow. Z science fiction bardzo mi sie w tym roku podobała trylogia Problemu Trzech Ciał.

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

(...) świadomość określa byt, że Pożyczanie to jedno, ale marzenie o całkowitym przejęciu cudzego ciała ma wbudowaną karę za zuchwałość.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
Mr.Mars

Teoretyczne kary nie istnieją.

moll

@Mr.Mars a praktycznie?

Mr.Mars

@moll Dopiero jak cię złapią.

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Dom Wydawniczy REBIS ogłasza dodruk z serii Wehikuł Czasu. "Ostatni brzeg" Nevila Shute ponownie w sprzedaży od 22 października 2024 roku. Wydanie w oprawie zintegrowanej, imitującej twardą, liczy 344 strony, w cenie detalicznej 54,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Rok po wojnie atomowej, która zniszczyła północną półkulę, w Australii chroni się amerykański atomowy okręt podwodny. Jego kapitan Dwight Towers – podobnie jak mieszkańcy antypodów – usiłuje wieść normalne życie. W tym świecie wszystko na pozór toczy się wciąż zwykłym rytmem: ludzie pracują, bawią się, marzą i kochają. I próbują zachować nadzieję.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #scifi #sciencefiction #wehikulczasu #nevilshute
6863aa6a-67a1-4543-8801-80921a34d0bf

Zaloguj się aby komentować

854 + 1 = 855

Tytuł: Cylinder van Troffa
Autor: Janusz A. Zajdel
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: superNOWA
ISBN: 9788375780031
Liczba stron: 232
Ocena: 8/10

Po Lemie poszedłem za ciosem i sięgnąłem po innego polskiego staroszkolnego twórcę scifi. Zamiast jednak zabrać się za najczęściej wymieniane książki tj. "Paradyzję" lub "Limes Inferior", to z półki wyjąłem "Cylinder van Troffa". Powiem tyle: szkoda, że facet tak wcześnie zszedł z tego łez padołu, bo dużo nie napisał, a po tej książce jestem bardzo pozytywnie nastawiony co do reszty jego twórczości.
Nie wiedziałem za bardzo czego się tu spodziewać, a jednak już od pierwszych stron solidnie się wciągnąłem. Mamy tutaj do czynienia z wielowarstwową tajemnicą: narrator przytacza nam krótko losy swojego kolegi, który przy przeszukiwaniu opuszczonego miasta znika w niewyjaśnionych okolicznościach, zostawiając po sobie jedynie przetłumaczony dziennik zawierający z kolei opis przeżyć dawnego kosmonauty, który po niepozbawionym komplikacji powrocie do Układu Słonecznego zastaje ludzkość w niezbyt podnoszącym na duchu stanie.
Kolejny raz mam do czynienia z książką, która pomimo mikrej objętości zawiera mnośtwo treści. Jest tu dłuższy epizod na Księżycu, krótkie wtrącenie co do przygód na odległych planetach - niepozbawione jednak swojej wagi, oraz część na Ziemi, którą to podzieliłbym na 4 podrozdziały nastawione na konkretne działania bohatera.
A ile tu poruszono wątków, tematów i motywów, ło matko bosko: honor wobec członków ekspedycji, wierność - tu już wobec różnych rzeczy, poświęcenie, wytrwałość w swoich działaniach - przeplatana jednakże wątpliwosciami i wyrzutami sumienia, odpowiedzialność - znowu za różne rzeczy. Znalazł sie tu również problem kontroli urodzeń, ale w przeciwieństwie do "Przestrzeni! Przestrzeni!", gdzie szło to mniej więcej jak "chlip, ludzie nie chcą się zgodzić", to tutaj ludzkość, o dziwo, zrozumiała problem i zaczęła współpracować, by jakoś temu zaradzić, ale nic nigdy nie jest takie łatwe, a wchodzenie w szczegóły to już terytorium spoilerowe.
Tak jak czytało mi się to świetnie, tak ciekawie byłoby zobaczyć trochę rozszerzoną w pewnych miejscach wersję tej książki np. w odniesieniu do obcych światów (jako kolejne niewielkie, acz może istotne wtrącenie), choć z drugiej strony grzebanie w takiej przeszłości Ziemi mogłoby zmniejszyć odczucie utraconych bezpowrotnie tajemnic. Czasami jednak niektóre rzeczy zostały zaledwie liźnięte, a ciut więcej kontekstu bywa mile widziane.
Zakończenie też jest niezłe - nie wiem czy ma sens, musiałbym się nad nim mocno pochylić i dłużej pomyśleć, ale zalicza się do tych, które na spokojnie można nazwać niecodziennymi.
Książka świetna, napisana łatwo przyswajalnym językiem, prezentująca na niewielu stronach dużo różnorodnej zawartości, pokazująca też, że nawet pomimo dobrych chęci nie zawsze musi być kolorowo.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #zajdel #supernowa #ksiazkicerbera
9956a035-f0dd-412e-ad18-d9754d4d00c7
Pstronk

To jak cylinder ci siadł to resztą z pewnością się nie rozczarujesz. Ja jak wsiąkłem to chyba w miesiąc przeczytałem wszystkie jego książki :)

Cerber108

@Pstronk kiedyś tak miałem, że ciągiem czytałem wszystko, co od danego autora miałem na półce, ale teraz robię sobie przeplatankę.

Marchew

Dzięki, dorzucam do listy

Zaloguj się aby komentować

#opowiadanie

Strajk powszechny Iwo Buller
________________________________________________

– Przepraszam, muszę się temu przyjrzeć na zapleczu. Proszę chwilę zaczekać.
Leon szybko odszedł od okienka, kryjąc się za drzwiami pomieszczenia dla pracowników. Położył zepsuty telefon na stoliku i przez chwilę patrzył nań tępo. Kłopoty ze sprzętem trwały już od jakiegoś czasu, ale ten dzień przypominał wprost apokalipsę. Kolejka do salonu zdawała się nie mieć końca, a ponoć tak samo wyglądała sytuacja we wszystkich lokalach sieci, dla której pracował.
Odetchnął. Czas najwyższy sprawdzić, cóż to za epidemia dopadła smartfony. Nie zwlekając dłużej, podważył tylną klapkę aparatu.
Zwykły użytkownik elektroniki spodziewałby się zapewne wewnątrz baterii, jednak Leon nie pracował w tej branży od wczoraj. Nie zdziwił go zatem widok maleńkiego skrzata, który siedział w trzewiach telefonu i, jakby nigdy nic, raczył się jakimś napojem. Widząc to, Leon podniósł do ust miniaturowe urządzenie przypominające megafon, a mające na celu przyśpieszać i ściszać jego mowę tak, aby była zrozumiała dla karzełka.
– No i co? Dlaczego przestałeś pracować?
Skrzat spokojnie odłożył ledwo widoczny dla człowieka kubek i sięgnął po własną wersję megafonu.
– Dlaczego przestałem? Ha! Dość tego wyzysku, przebrzydłe olbrzymy! Nareszcie wszyscy zdołaliśmy się porozumieć i proklamowaliśmy strajk powszechny. Żądamy powrotu do dawnej grubości telefonów, w takiej ciasnocie nie da się żyć. Postulujemy wprowadzenie trzech godzin spoczynku tak, abyśmy się mogli zdrowo przespać, zawsze o tej samej porze. Domagamy się, aby wyświetlacz szybciej obwieszczał wyczerpanie baterii…
– To już przesada, przecież niedawno skróciliśmy czas pracy po jednym naładowaniu – przerwał Leon.
– Ale to wciąż za mało! Skoro wymagacie od nas coraz większej funkcjonalności, musicie też częściej dostarczać nam jedzenie. A, skoro już przy tym jesteśmy, nie powrócimy do pracy, póki nie zaczniecie wreszcie przesyłać tymi kablami czegoś zjadliwego. Ta papka, którą nam serwujecie, to jakieś obrzydlistwo! – Przerwał, by wziąć głęboki wdech. – Wiem, że to wydaje się śmieszne, karzełki rzucające wyzwanie olbrzymom. Naszą siłą jest jednak jedność! Solidarność i nieustępliwy opór pozwolą nam…
Tyrada trwałaby zapewne dalej, ale Leon przerwał ją, umieszczając klapkę z powrotem na miejscu. Podrapał się zafrasowany w głowę.
– Cholera, mam nadzieję, że szefostwo coś z tym zrobi.

*

Po katastrofie “czarnej środy” wydawało się, że Firma jest już skończona. Jednak produkcja nowego modelu, Xi-15, opartego na nowoczesnych chińskich technologiach, zmieniła wszystko. Smartfon prędko zrobił furorę i w krótkim czasie zawojował rynek. Ten aparat, smuklejszy niż poprzednie i zawierający dużo więcej opcji, okazał się jednocześnie niemal niezawodny i działający nawet tydzień po jednym naładowaniu. Trudno się dziwić, że już po paru tygodniach nikt nie pamiętał stania pół dnia w kolejce z zepsutym telefonem tylko po to, by się dowiedzieć, że urządzenie uległo tajemniczej awarii i jest nie do naprawienia.

*

Po raz pierwszy od miesiąca do salonu Leona trafił telefon z usterką, która wymagała sprawdzenia na zapleczu. Mając wciąż w pamięci nie tak dawne wydarzenia, drżącą ręką uchylił klapkę. W środku ujrzał stworka przypominającego miniaturkę chińskiego smoka. Biedaczysko leżało na boku, dysząc ciężko. Zdjęty litością Leon przyjrzał mu się uważnie, sięgając po megafon. Podejrzewał przepracowanie, wszak mały operator smartfona Xi musiał obsługiwać niespotykaną dotąd liczbę aplikacji.
– Co ci jest, biedaku?
Smoczek z trudem uniósł własne urządzenie i wyszeptał:
– Cing ciang ciong.
Leonowi opadły ręce. Ci geniusze z góry zaoszczędzili sobie na skrzacich pracownikach, ale o translator dla nowych już się nie postarali. Pokręcił głową. Chyba znów będzie musiał oświadczyć, że usterka wymaga przesłania telefonu do naprawy. Pytanie, czy mały stworek trafi do szpitala, czy też taniej będzie zaoferować klientowi nowy aparat. Spojrzał na smoczka. Wątpił, by zapewniono mu porządną opiekę. Z drugiej strony, jak on mógł sam mu pomóc? Westchnął, jednocześnie zamykając klapkę.

Zaloguj się aby komentować

852 + 1 = 853

Tytuł: Ostatnie życzenie
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Supernova
Liczba stron: 332
Ocena: 10/10

O tej książce zostało powiedziane chyba wszystko więc nie będę się rozpisywał. Klasyk fantastyki który czytałem z 3-4 razy, a teraz przesłuchałem jako rewelacyjny audiobook. Zdecydowanie każdemu polecam przesłuchanie słuchowiska od Audioteki, jest wykonane PO MISTRZOWSKU. Rewelacyjna robota, dodaje kolejną jakość do świata Wiedźmińskiego. 

Dla mnie osobiście, najlepsze opowiadanie z książki to bezapelacyjnie Mniejsze zło, kawał rewelacyjnej historii. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytelnictwo
00ef451d-f592-4a6e-94ce-b768054bcec8
SuperSzturmowiec

dodane. w jakieś kolejności czytać tak jak wydane 1 2 3 4 itp?

Zaloguj się aby komentować

851 + 1 = 852

Tytuł: Król
Autor: Szczepan Twardoch
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 9/10

#bookmeter

Nie ma w tym żadnego sensu, tak po prostu było.

Rzecz się stała niesłychana. Serial obejrzałem. Ja, który ostatnie co widziałem w całości, choć nie po kolei, to chyba Czterej pancerni i pies. To oczywiście hiperbola, bo coś tam w międzyczasie jednak obejrzałem, ale naprawdę niezbyt wiele i zwykle z mniejszą przyjemnością niż ta, którą sprawia mi czytanie – żaden w końcu reżyser nie ma lepszej wyobraźni od mojej, przynajmniej z mojego punktu widzenia, a w dodatku reżyserów tych, o skromniejszej niż moja wyobraźni, ograniczają jeszcze rzeczy tak przyziemne, jak budżet czy technika, którymi dysponują.

No ale kiedy dowiedziałem się, że na VOD TVP jest dostępny Król (już go zdejmują powoli, w chwili, kiedy to piszę, pierwsze dwa odcinki już zostały usunięte), to obejrzałem. Pamiętałem, że kilka lat temu czytałem Króla . Pamiętałem, że zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Pamiętałem zarys fabuły, pamiętałem z grubsza bohaterów. Szczegółów nie pamiętałem.

A jednak, choć serial mi się podobał (scenę płaczących w burdelu kurew – powodu płaczu nie podam – byłby spoiler, pewnie zapamiętam na długo) w czasie oglądania pewne rzeczy mi nie pasowały. Coś mi się nie zgadało. Miałem takie wrażenie, graniczące niemal z pewnością, że w książce coś było inaczej. No i obudziła się we mnie ciekawość i postanowiłem sobie tę lekturę odświeżyć.

Rzeczywiście, sporo rzeczy było inaczej. Niektóre wątki, sporo tych wątków nawet, poprowadzone były trochę inaczej. Niektóre postaci – tutaj przede wszystkim Munja Weber, ale też i sam Jakub Szapiro – różniły się od swoich książkowych pierwowzorów. Munja Weber, moim zdaniem, różnił się fundamentalnie, Jakub Szapiro różnił się w szczegółach, ale te szczegóły sprawiały, że, moim zdaniem, był zupełnie inną postacią. W serialu pojawiła się postać Stanisławy Tabaczyńskiej, której w książce nie było, bardzo mocno rozbudowano też wątek doktora Janusza Radziwiłka (tutaj akurat, ta serialowa wersja tej postaci, wydała mi się znacznie ciekawsza niż jej wersja książkowa, ale może to po prostu ze względu na więcej miejsca, które w związku z tym rozbudowaniem jego wątku zajął i związaną z tym lepszą możliwość ekspozycji czy eksploatacji tego bohatera). Być może, tak mi się przynajmniej wydaje, te zmiany w wątkach wynikały ze zmian w charakterach postaci? A może te rzeczy były wzajemnie od siebie zależne? Nie wiem tego, nie mam wglądu w warsztat autorów, tak książki, jak i scenariusza. Mogę sobie tylko przypuszczać i zastanawiać się nad tym, a sprawia mi to przyjemność. Tak jak i przyjemność sprawia mi próba zrozumienia tego, że przy innym przedstawieniu postaci i przy innym poprowadzeniu wątków punkty zwrotne, tak w poszczególnych wątkach, jak i w całej opowieści, pozostały te same. To są dwie różne historie czy może jest to jedna historia w dwóch różnych wersjach? – takie pytanie, również przyjemne w roztrząsaniu, pojawiło mi się w głowie. Nie silę się na znalezienie odpowiedzi, nie bardzo zresztą mi na niej w zasadzie też zależy. Czasami samo roztrząsanie zagadnienia bywa przyjemniejsze niż satysfakcja z tego zadania roztrząśnięcia.

***

Co do samej książki zaś, to lektura sprawiła mi teraz, taki mi się wydaje, jeszcze więcej przyjemności niż wtedy.

W nowej Polsce, dobry człowieku, to się może tak zdarzyć, że o tym, kto jest Żyd, a kto nie jest, decydował będę ja.

Pierdolone, zasrane Żydy – dodał jeszcze Zieliński i splunął i pod nogi.
A tu się mylisz, bo ja jestem Polak – powiedział radośnie Kum i kopnął jeńca w usta.

Jest rok 1937. Jest Warszawa. Trwa idealizowane dziś przez niektórych dwudziestolecie międzywojenne (tutaj na chwilę wrócę do serialu, gdzie ten klimat został oddany fantastycznie, choćby przez wspaniałe wnętrza czy wszechobecny w tle utwór Rebeka; w ogóle jeszcze, tak na marginesie, zwiększając chaos tego wpisu, w serialu podobało mi się też to, jak wiele, o wiele więcej niż w książce, było w nim języka jidysz) i ono rzeczywiście jest w książce obecne. W części Śródmieścia na przykład. W tej części Śródmieścia, po której pan Adolf Dymsza jeździł swoją lancią fariną (uwielbiam to zamiłowanie do szczegółu u pana Twardocha!). Ale jest też i inna część Śródmieścia. Ta bez wyasfaltowanych ulic, za to ze starymi kamienicami, których lokatorzy wpadali do mieszkań na dole przez zmurszałe stropy (cytuję z pamięci). Są więc te dwie różne Warszawy, składające się na jedną Warszawę targaną konfliktami na tle etnicznym i politycznym. W Niemczech władzę sprawuje już Hitler, w Polsce też antysemityzm ma się dobrze, choć nie jest jeszcze prawnie usankcjonowany. Trwają o to starania. Z drugiej strony trwają też starania żeby do tego nie dopuścić. Za tymi staraniami dokonywanymi w tych dwóch przeciwstawnych sobie kierunkach kryją się też motywacje starających się. Zadziwiające, jak do siebie podobne.

Tak, Ryfka. Nie każdemu można wpierdolić i urżnąć chuja, niestety.

W tym wszystkim jest i Jakub Szapiro. Żydowskiego pochodzenia bokser, członek żydowskiego klubu Makabi. A przy okazji bandyta i rekieter, jak raczył o nim napisać redaktor jednej z narodowych gazet, zwanych w kręgach PPS-u, zorganizowanych wokół Kuma Kaplicy, w których to kręgach Jakub Szapiro się obracał „antysemickimi szmatami”. Ciekawa to postać ten Szapiro, zaprezentowana fantastycznie. Szczegóły w scenach, które tak mocno go budują, takie jak na przykład sposób na przełamanie swojego wahania przed uderzeniem weterana wojny bolszewickiej, czy potraktowanie Blocha i Madame de Poniatowski, którzy byli mu potrzebni do realizacji zadania, a później już nie byli mu potrzebni, to, moim zdaniem, mistrzostwo narracyjne pozwalające uzyskać niejednoznaczność i złożoność postaci.

Kazimierz Bobiński zaczął myśleć intensywnie o smaku ust pewnego chłopca, z którym spędził upojne dwa tygodnie w Rzymie zeszłego lata, smaku wina i makaronu w małej restauracyjce na Trastevere, o widoku Alp z okien samolotu i o miękkości dłoni matki Kazimierza Bobińskiego, Aurelii Bobińskiej, z domu Rataj, potem bardzo cierpiał, a potem umarł, a potem jego ciało spoczęło w Wiśle i tam już pozostało.

Zagipsują mu potem te ręce poskręcają prawą śrubami i przez osiem tygodni tyłek będzie mu musiała podcierać matka, jak za dawnych lat.

Tak są zresztą zbudowane chyba wszystkie chyba postaci w Królu. Nie ma tutaj sensu się nad nimi tutaj rozwodzić, jedna tylko uwaga, którą chciałem się podzielić, to wspomniane wcześniej zamiłowanie do szczegółu. Nie dotyczy ono tylko broni czy aut, gdzie jest mocno widoczne, ale też bohaterów. Każdy chyba, kto w książce pojawia się choćby na chwilę ma jakąś swoją historię, choćby przedstawioną w kilku zdaniach, jak te przytoczone wyżej. Nie ma przy lekturze Króla uczucia pustki związanej z niedokończonym, choćby najmniejszym, wątkiem.

Nazywam się Mojsze Bernsztajn, mam siedemnaście lat i nie istnieję.

Sama konstrukcja tej opowieści, sam jej bohater-narrator ,napisany przez pana Twardocha już zasługują na uwagę. Ten powyższy cytat to zdanie otwierające książkę, gdzie, już od samego początku, wiadomo, że coś jest nie tak, przykuwa uwagę. Można się zdziwić, albo można się domyślić o co chodzi, gdyż autor zostawia ślady pozwalające wpaść na rozwiązanie zagadki, zanim sam ją wyjaśni. Ale ta konstrukcja, ten pomysł, sprawia, moim zdaniem, że Król jest książką, którą warto przeczytać co najmniej dwa razy. Za pierwszym razem można zachwycić się samą opowieścią i dać porwać tej wykreowanej (a może bardziej „odtworzonej”?) przez autora Warszawie, za drugim natomiast, wiedząc już o co w tym wszystkim chodzi, można docenić jego kunszt narracyjny.

Jest jeszcze kilka rzeczy, na które chciałem zwrócić uwagę, mam w oknie obok kilka jeszcze wynotowanych cytatów, które chciałem rozwinąć i, odnosząc się do nich, poruszyć kilka innych rzeczy, które uważam w tej powieści za niezwykle interesujące, ale mi się ten wpis niebezpiecznie rozrasta. Przechodząc więc już do jego zakończenia, wrócę jeszcze na chwilę do serialu. Współautorem scenariusza jest autor powieści, pan Szczepan Twardoch. To jeden z dwóch pisarzy, obok pana Andrzeja Stasiuka (przynajmniej z pisarzy żyjących, bo tak to spotkałby się chętnie i z panem Hugo, i z panem Pilchem na przykład) z którymi chciałbym się spotkać, pójść na jakieś spotkanie autorskie, co zdarza mi się równie często jak oglądanie seriali. Zapytałbym wówczas na takim spotkaniu pana Twardocha o te różnice między książką a scenariuszem. Nie po to, żeby je wyjaśnić, wypunktować czy przedyskutować – że dlaczego tu jest tak, a tu jest tak?, że gdzie, tutaj czy tutaj, jest lepiej?, ale po to, żeby zapytać o stosunek autora do opowiedzianej przez niego przed laty historii. Zapytałbym, czy zdarza mu się wracać myślą do poprzednich powieści, czy zastanawia się – a może takie myśli same przychodzą mu do głowy? – że można było , może nie lepiej, ale inaczej?

***

Aha, bo zawsze zapominam o tym. Ogromnie podoba mi się też okładka pierwszego wydania, ta ilustrująca ten wpis. Tak mi się podoba, że jak już będę duży i będę miał własny dom, to kupię sobie papierowe wydanie Króla tylko po to, żeby postawić je sobie na półce. Choć, pewnie do tego czasu minie kilka lat, to może wtedy przeczytam Króla jeszcze raz?
da5a6065-2fbb-4e87-901f-6b2a90928950
GrindFaterAnona

@George_Stark a mnie niezwykle cieszy, że Pan Szczepan jest ambasadorem Śląska i prostuje wszystkich, którzy nazywają go Polakiem tylko dlatego, że pisze po polsku. Jak już dostanie Nobla to cały świat się dowie o naszym istnieniu!

Zaloguj się aby komentować